wtorek, 15 kwietnia 2014

Wizyta na Wyspach Brytyjskich

      Robótkowo leżę. Nie mam nic nowego do pokazania.  Przyczyn było wiele. A właściwie jedna - to po prostu olbrzymi deficyt czasu, który mogłabym poświęcić na dzierganie. Pochłonęła mnie praca, przygotowania do wyjazdu i sam wyjazd do Anglii na ślub mojej koleżanki. Przez kilka dni miałam okazję zwiedzać Bedford, jego okolice i Cambridge.
    Pokażę kilka fotek z wyżej wymienionych miejsc. 


    Zachwyciło mnie to, że na wyspach wiosna jest w pełnym rozkwicie. U nas jeszcze trochę trzeba poczekać. 


     Kilka lat temu byłam tydzień w Londynie w lutym i nadziwić się nie mogłam, że kwitną tulipany, krokusy, bratki, stokrotki i inne wiosenne kwiaty. 

   Teraz widziałam magnolie, które już przekwitały! No cóż, inny klimat.













Mieszkaliśmy na urokliwej uliczce, gdzie domy stały w szeregu, typowym dla angielskiego miasta.


    W niedzielę w Bedford miały miejsce zawody wodniaków, które odbywały się na przepływającej przez miasto rzece w różnych konkurencjach i kategoriach wiekowych. To były pierwsze po zimie zawody inaugurujące nowy sezon. Pogoda była piękna. Mieszkańcy miasta całymi rodzinami wylegli na nabrzeże, rozkładali koce, kosze piknikowe. Inni spacerowali, biegali, jeździli na rowerach. Bardzo aktywnie spędzali czas.



    I bardzo często słyszałam język polski. Okazało się, że w Bedford osiedliło się wielu Polaków - 1/3 mieszkańców, 1/3 to Włosi i 1/3 Brytyjczycy. Miałam okazję być w kościele polskim i zdumiałam się, ilu młodych ludzi wyjechało z kraju do UK, a to tylko jedno z brytyjskich miast, gdzie mieszkają Polacy.
   Trafiliśmy także na zlot miłośników motorynek VESPA. Pięknie odrestaurowane, wszystkie jeżdżące. Szczególnie jedna mnie urzekła.


   Udało nam się odwiedzić Cambridge. Niesamowite miejsce. Na każdym kroku czuć historię i powiew wieloletnich tradycji.  Niektóre budynki powstały w Średniowieczu. To niesamowite! Nie ukrywam, że czasem z żalem patrzyłam na te budowle mając w głowie, że Polska nie miała tyle szczęścia, by zachowały się takie zabytki i w takich ilościach. No cóż, nasze położenie geograficzne oraz zawirowania historii nie sprzyjały temu.  



Stare domy są nadal zamieszkiwane bądź mieszczą się w nich lokale usługowe. 
 Niesamowita uliczka, której wyróżnikiem są wysokie kominy na kamieniczkach.


Na teren większości  kolegiów można wejść za opłatą, oglądaliśmy je tylko z bramy dziedzińca.












Trinity College to najbardziej arystokratyczny college w  Cambridge. Jest najczęściej wybierany przez rodzinę królewską.


   Wybraliśmy się na wycieczkę tratwą po rzece Cam, która płynie na tyłach kolegiów. Tratwy obsługiwali studenci, którzy właśnie mieli dwutygodniową przerwę w zajęciach. Opowiadali historię miasta, sypali ciekawostkami dotyczącymi poszczególnych budowli.








King's College założony przez Henryka VI, rozbudowę kontynuowali Ryszard III, następnie Henryk VII i Henryk VIII. Jest chyba najpiękniejszy architektonicznie.

   Nie tylko Wenecja ma most westchnień - Cambridge również go ma (powyżej).
W tym miejscu kręcono film o Harrym Potterze.


   Widoki chwilami zapierały dech w piersiach. Spędziliśmy fantastyczny dzień, tym bardziej, że pogoda dopisała. I jeszcze jedno - w tym miejscu można spotkać przedstawicieli wielu nacji, zarówno studentów jak i turystów.

A jednak ciut dziewiarsko będzie. Pamiętacie ten ślubny szal? Tak prezentował się na pannie młodej.


Ufff, długi ten post, ale wrażeń również było wiele. Najważniejszy oczywiście był ślub oraz towarzyszące  uroczystości i okoliczności. Przy okazji udało się jednak co nieco zobaczyć, a także poznać angielskie ślubne i weselne zwyczaje - tak bardzo różne od naszych polskich.


niedziela, 6 kwietnia 2014

Jaja po raz ostatni

Kolejne jajka w szydełkowych koszulkach. Tym razem większe, styropianowe. Te pójdą na coroczny wielkanocny kiermasz w mojej szkole. Prezentują się tak.






Czarna narzutka

    Zrobiłam ją dla mojej siostry, zużyłam 4 motki Kid Silka DROPS-a na drutach nr 3,0.     Tęsknię za wiosną, więc postanowiłam sprowadzić ...