niedziela, 29 października 2017

Fatima

   Do Lizbony jeszcze wrócę w swojej relacji z podróży. Dzisiaj chciałabym opowiedzieć trochę o Fatimie. Każdy katolik wie, że to miejsce związane jest z objawieniami. W tym roku obchodzone były uroczystości związane z ich 100-leciem, w związku z tym przez cały rok rzesze wiernych ściągały w to miejsce.
   Najpierw odwiedziliśmy domki, w których urodziły się, żyły dzieci, którym ukazała się Matka Boża. 
Domki są bardzo skromne, niewielkie. Niektóre przedmioty pochodzą z czasów współczesnych dzieciom. Czy jednak to są te same przedmioty, które były w ich domach, do końca nie wiadomo. Tłum turystów nie pozwalał na dokładne oględziny wnętrz. Poniżej zdjęcie przedstawia pokój, w którym zmarł Franciszek.



 Po prawej budynek, na tle którego wykonano zdjęcie dzieci (po lewej).

 Nieopodal stoi domek Łucji, która dożyła dorosłego wieku i swoje życie spędziła w zakonie.


Domki malutkie, uliczki wąskie, tłum ludzi, wiele autokarów i samochodów i to co mi się najbardziej nie podobało - masa straganów, na których można było kupić bardzo różne, dziwne i tandetne rzeczy, niekoniecznie związane z objawieniami fatimskimi.
Później dotarliśmy do sanktuarium w Fatimie, to bazylika Matki Boskiej Różańcowej.
 Już z daleka widać wieżę kościoła, która wznosi się nad okolicą. Sam kościół nie jest taki duży, jakby się wydawało. Szybko zaczęło brakować w nim miejsca dla wielu przybywających tu pielgrzymów. W bazylice znajdują się grobowce Łucji, Franciszka i Hiacynty.
 W niszy wieży kościoła znajduje się posąg Matki Boskiej Fatimskiej.

 Plac przed bazyliką ponoć jest dwa razy większy od Placu Świętego Piotra w Rzymie.














Na przeciwległym krańcu placu w latach 80-tych ubiegłego wieku powstała Bazylika Trójcy Przenajświętszej, przed którą stoi pomnik Jana Pawła II. 
 












To bardzo nowoczesna budowla mieszcząca 9 000 wiernych! Jego wnętrze ma układ amfiteatralny, w związku z tym z każdego miejsca doskonale widać ołtarz. Mnie najbardziej spodobał się krzyż.Bardzo prosty w swojej formie, a jakże wymowny.




Nad wejściem do Bazyliki Trójcy Przenajświętszej wisi olbrzymi różaniec, który rozświetla się nocą.







 
I najważniejsze miejsce, gdzie przez cały dzień modlą się wierni, to Kaplica Objawień. To tutaj, nad koroną skalnego dębu, dzieci ujrzały Maryję. Tam, gdzie stoi teraz figurka Matki Boskiej rosło drzewo. Nie przetrwało ono jednak, tego, że wielu chciało mieć choćby listek z drzewa, na którym dokonywały się objawienia. Obok powstała kaplica. Wierni modlą się w wielu intencjach, często pokonując drogę od Bazyliki Trójcy Przenajświętszej do Kaplicy Objawień na kolanach.
 

 Dąb skalny (po lewej).

Niedaleko Kaplicy Objawień płonie wieczny płomień. To tam wrzuca się zapalone świece w wybranej intencji. Czasem można zobaczyć, jak ludzie wrzucają świece w kształcie np.: ręki czy nogi. Ma to zapewnić ozdrowienie tego organu. Mogłam wrzucić kolanko, może przestanie tak dokuczać...

Zaś wieczorem plac zaczyna wypełniać się wiernymi, aby o 21.30 rozpocząć wspólną modlitwę różańcową. Wierni przynoszą ze sobą świece, które swoim blaskiem rozświetlają plac. Modlitwa odbywa się w różnych językach,  również można było usłyszeć część jednej z dziesiątek różańca w języku polskim.




 Zobaczcie sami, jak to wygląda (filmik). Na koniec wszyscy wierni wyruszają z zapalonymi świecami w procesji za figurą Matki Boskiej Fatimskiej dookoła placu.

Co mnie pozytywnie zaskoczyło w Fatimie?
To, że trzeba dosyć daleko przejść od sanktuarium, by kupić pamiątki, dewocjonalia, różańce. Jest to jedno miejsce, gdzie skupione są sklepiki. Można natknąć się na supermarket z takimi produktami, ale to już na obrzeżach miasteczka. W miejscu modlitwy i skupienia nie ma handlu - jak to ma miejsce w Częstochowie czy Licheniu. 
   Na dzisiaj tyle i jeżeli nie macie już dosyć, to cdn...

środa, 25 października 2017

Relacji z podróży ciąg dalszy - Lizbona nocą

     Ufff ,emocje po uroczystości zaślubin córki opadły, mogę zatem wrócić do dalszej części relacji z podróży.

  Lizbona jawi mi się jako spokojne miasto, w którym nie bałam się poruszać o późnej porze. Zachwyciły mnie jeszcze ciepłe noce, a także ludzie spędzający wieczór w knajpkach przy lampce wina i muzyce fado. Zaskoczył mnie widok pary z małym dzieciątkiem w wózeczku na spacerze po 23.00.  I nie słychać było awantur, burd wszczynanych po alkoholu. Może przez te kilka dni miałam szczęście, że nie zobaczyłam takich obrazków, a może Portugalczycy potrafią spokojnie, bez awantur się bawić i spędzać wspólnie czas.


   
   Organizatorzy wyjazdu sprawili nam niespodziankę zabierając naszą grupę na kolację do tawerny z muzyką fado. Lokal znajduje się przy ciasnej uliczce z mnóstwem takich knajpek, naprzeciwko Muzeum Fado (zdjęcie u góry po prawej).
  

     


          Zanim wyjechałam do Portugalii, słuchałam wcześniej różnych wykonań tej muzyki, między innymi Marizy, współczesnej pieśniarki fado (posłuchaj - klik).

Podczas wieczoru wystąpiło pięciu śpiewaków i dwóch gitarzystów. Nie było to jednak typowe fado, pełne żalu, tęsknoty, smutku.
       




 Ze znajomymi stwierdziliśmy, że było to fado dla turystów - lekkostrawne.

Trochę inny poziom, niż Mariza, Ana Moura (klik) czy legenda fado Amalia Rodrigues (klik). Niemniej jednak było to ciekawe doświadczenie.

   


     
   Po kolacji, z częścią grupy, postanowiliśmy wrócić do naszego hotelu pieszo. Świetnie się bawiliśmy, podziwialiśmy miasto nocą.

Natknęliśmy się na słynny tramwaj numer 28, którym można zwiedzić najciekawsze miejsca Lizbony, przejechać się wąskimi uliczkami pnącymi się w górę. Mnie nie udało się niestety przejechać tym tramwajem, czego niezmiernie żałuję.
  
Czym mnie jeszcze zachwyciła Lizbona?      
         Kostką brukową - carcada portuguesa!

A raczej przepięknymi wzorami ułożonymi z kostki. Całe miasto  jest nimi wyłożone. Wyjeżdżając do Portugalii lepiej zrezygnować ze szpilek, gdyż chodniki w większości miejsc wyłożone są małymi kostkami, które nie zawsze są równe, czasem są ubytki, a przede wszystkim to jest dosyć śliskie podłoże, po deszczu jeszcze bardziej. Skąd wzięła się ta kostka? Otóż po trzęsieniu ziemi, które nawiedziło Portugalię w 1755 roku  postanowiono wykorzystać kamień ze zniszczonych domów i zaczęto wykładać nimi ulice.     
Ostatnio władze Lizbony chcą część brukowanych ulic wyłożyć innym, bardziej przyjaznym podłożem. Jednak część lizbończyków jest tym oburzona. Prezydent miasta obiecał, że w najstarszej części miasta stary bruk zostanie.

         Kolejna rzecz, która mnie zauroczyła to elewacje domów wyłożone płytkami ceramicznymi azulejo. Cudo!
  I nie udało mi się spotkać dwóch takich samych elewacji.
 Na dzisiaj tyle...
                               ...cdn...

niedziela, 22 października 2017

Zostałam teściową...

   Wczoraj moja córka wyszła za mąż. Nie będę rozpisywać się o uroczystości, pokażę kilka zdjęć, na których widać, że młodzi promienieją szczęściem. Spostrzegawcze oko dojrzy dwie chusty, które już prezentowałam na blogu.


środa, 18 października 2017

Belem

    Dzisiaj dalsza część relacji z mojej podróży. Belem, to dzielnica Lizbony, w której znajdziemy wiele zabytków. Przede wszystkim Klasztor Hieronimitów, w którym znajdziemy nagrobki znanych postaci, przede wszystkim Vasco da Gamy.

  "Budowa rozpoczęła w roku 1501 z polecenia króla Manuela I, który wtedy rządził Portugalią, jako wyraz dziękczynienia za szczęśliwą wyprawę Vasco da Gamy do Indii. Klasztor powstał na miejscu kaplicy Ermida do Restelo (Capela de Săo Jerónimo), założonej w tym miejscu przez Henryka Żeglarza, w której to noc przed rozpoczęciem wyprawy do Indii spędził Vasco da Gama. Budowę klasztoru zakończono dopiero w poł. XVII wiek u. Klasztor uważany jest za perłę stylu manuelińskiego, z którego to słynie Portugalia, a jednocześnie klasztor ten jest jednym z najpiękniejszych i najokazalszych przykładów użycia stylu manuelińskiego w architekturze.  Do roku 1934 klasztor był pod opieką zakonu św. Hieronima stąd jego nazwa.

W roku 1983 budowla została wpisana na Listę światowego dziedzictwa UNESCO.  W historii klasztoru zapisał się również polski akcent, a to za sprawą 13 grudnia 2007 roku, kiedy to podczas szczytu Unii Europejskiej, na terenie klasztoru podpisano formalnie tzw. Traktat Reformujący Unię Europejską, odtąd nazywany Traktatem Lizbońskim.


    Pomnik Odkrywców w Lizbonie, to jedna z tych atrakcji turystycznych Lizbony, która najsilniej jest powiązana z erą wielkich odkryć geograficznych. Lizbona zawsze była silnie związane z odkrywaniem nowego świata, a pomnik ten – po portugalsku Padrão dos Descobrimentos – upamiętnia osoby zasłużone dla Portugalii i jej działu historii poświęconego erze wielkich odkryć geograficznych.
    Sama konstrukcja jest zbudowana z betonu, ma kształt karaweli i liczy sobie 52 metry wysokości. Na pomniku znajdują się łącznie 33 postacie, którym przewodzi Henryk Żeglarz z modelem karaweli w dłoniach. Obok Henryk Żeglarza znajdziemy tam takie postacie jak m.in. Vasco da Gama, Ferdynand Magellan, Diogo Cão, Nuno Gonçalves, Luís de Camões, Bartolomeu Dias, Afonso de Albuquerque. 
   Przed pomnikiem położona jest marmurowa mozaika o średnicy 50 m, przedstawiająca mapę i trasy podróży portugalskich odkrywców, która to została podarowana Portugalii przez RPA w 1960 roku". 
                                            Informacje pochodzą stąd (klik)
 Będąc w Belem koniecznie trzeba spróbować tamtejszego przysmaku pasteis de belem.  To właśnie tutaj te ciasteczka się narodziły, a fabryka je produkująca, ulokowana jest tuż obok Klasztoru Hieronimitów i sprzedaje ciasteczka Pasteis de Belem od 1837 roku. Tylko w tym miejscu wyrabiane są według unikalnej receptury. Wszystkie inne, które można kupić w innych miejscach Lizbony, nie smakują tak samo. Aby je kupić trzeba stanąć w dłuuugiej kolejce.
 
 Później dotarliśmy na drugi brzeg Tagu mostem, który bardzo przypomina Golden Gate w San Francisco. Kiedyś nosił nazwę Salazara, dyktatora portugalskiego, jednak po rewolucji białych goździków, nazwany mostem 25 kwietnia - potocznie Czerwonym Mostem. Most ma dwa poziomy, dolnym odbywa się ruch kolejowy, górnym - ruch kołowy. Most łączy Lizbonę z gminą Almada, z której rozpościera się piękny widok na stolicę Portugalii.

   W Almadzie znajduje się również figura Chrystusa Króla. Jego powstanie zostało zainspirowane znajdującym się w brazylijskim Rio de Janeiro sławnym posągiem Chrystusa Zbawiciela. Fundatorem i pomysłodawcą monumentu był ówczesny autorytarny premier Portugalii - António de Oliveira Salazar (1889-1970), to pomnik dziękczynny za to, że Portugalia nie ucierpiała w II wojnie światowej. 

 
   Uroczyste odsłonięcie pomnika miało miejsce 17 maja 1959 roku.Figura ma "tylko" 28 metrów ( w Świebodzinie 33 metry, w Rio 38 metrów).

   Na szczyt cokołu można wjechać windą, skąd rozpościera się przepiękny widok na rzekę Tag oraz malownicza panorama Lizbony. Zaś w postumencie, na którym stoi figura znajduje się kościół.
 Lizbona to piękne miasto. W związku z tym w kolejnym poście przedstawię to, co mnie urzekło.

sobota, 14 października 2017

Relacja z podróży

   Na początku października spędziłam tydzień w Portugalii. Był to wyjazd studyjny, podczas którego wraz z grupą dyrektorów szkół wizytowaliśmy portugalskie szkoły, poznawaliśmy tamtejszy system kształcenia uczniów oraz nauczycieli. Gościliśmy w Instytucie Pedagogicznym Uniwersytetu Lizbońskiego, gdzie swój wykład wygłosiła jedna z uczestniczek naszego wyjazdu. Spotkaliśmy się z przedstawicielami nauczycielskich związków zawodowych, a także z ambasadorem polskim w Portugalii. W kolejnych postach opiszę poszczególne etapy mojej podróży. Udało się również wiele zobaczyć i zwiedzić. 
   Mieszkaliśmy w Lizbonie w sympatycznych hotelu Sao Pedro Lisbon Hotel, hotel z dobrą lokalizacją, w spokojnym miejscu a jednocześnie pieszo można dojść do starej Lizbony, niedaleko jest metro. Pokoje niezbyt duże, ale czyste.
    Miasto mnie zauroczyło, mnóstwo w nim pięknych kamienic, których elewacje wyłożone są ceramicznymi płytkami azulejos. Każda kamienica ma inną elewację. I te odnowione stoją obok starych i opuszczonych. Nie mniej jednak pięknych. Cóż, Lizbona nie została zniszczona w czasie wojny jak Warszawa. Miasto urzekło mnie spokojem, pomimo wielu turystów w starej części, to miasto nie spieszy się jak Warszawa, Londyn czy nawet Rzym. Portugalczycy są przyjaźni, uśmiechnięci, skorzy do pomocy. A jeszcze bardziej, jeśli obcokrajowiec próbuje mówić po portugalsku proste słowa.
 
   Do Lizbony lecieliśmy Lufthansą z przesiadką we Frankfurcie. Loty przebiegły bez zakłóceń, jedynie moja walizka bardzo ucierpiała. Oczywiście podczas lotu dziergałam na drutach. Bez problemów wniosłam na pokład druty z rozpoczętą robótką. Stewardesy i inni pasażerowie tylko uśmiechali się na mój widok.





    
Widok podczas lądowania był niesamowity, tym bardziej, że do lądowania podchodziliśmy od strony oceanu. Powitała nas piękna, słoneczna pogoda. Polska żegnała deszczem.
Pierwszego dnia wzięliśmy udział w obchodach Święta Republiki, potem zwiedzaliśmy starą część Lizbony. Najpierw trafiliśmy na Plac Handlowy położony nad rzeką Tag z pomnikiem króla Józefa I Reformatora w dzielnicy Baixa. To centrum miasta, a jednocześnie dwa główne place Lizbony: Rossio i Comércio. Na placu Comércio niegdyś stał pałac królewski, który jednak w 1755 roku zniknął z powierzchni ziemi za sprawą trzęsienia ziemi, które mocno uszkodziło sporą część miasta. Pusty plac stał się kulturalnym centrum miasta. Znajdziemy tu też najstarszą kawiarnię w mieście Cafe Martinho da Arcada z 1782 roku.


Z placu widać olbrzymie wycieczkowce zacumowane u nabrzeży Tagu. Nie sądziłam, ze ujście tej rzeki jest tak szerokie, ma się wrażenie, że to duże jezioro, a nie rzeka. Pływają tam oceaniczne statki towarowe. 
 




Brzeg Tagu
 









Łuk Triumfalny oddziela Plac Handlowy

(Praça do Comércio) od Rua Augusta - reprezentacyjnego deptaka Lizbony. Zanim wejdziemy na deptak pod arkadami można obejrzeć wyroby rękodzielnicze wykonane z korka - torebki, saszetki itp, oraz ozdobne podstawki, ręcznie malowaną ceramikę i płytki azulejos. 

   Portugalia jest największym producentem korka na świecie. Z kory pozyskiwanej z drzew korkowych wyrabia się nie tylko podstawki, korki do win ale szyje się również ubrania, buty, torebki, wyrabia biżuterię.



 Jak pisałam wyżej, Lizbona to miasto, w którym piękne odnowione kamienice stoją obok tych opuszczonych, powoli niszczejących. Zdarza się, że budynki przebudowuje się, by mieszkania były bardziej przestronne, wyburza się wszystko pozostawiając ścianę frontową ze starą, zabytkową elewacją, którą podpiera się specjalnym rusztowaniem. Wiele starych domów pokrywa graffiti. Dowiedziałam się od naszej przewodniczki, że Lizbona to miejsce, gdzie wielu znanych artystów uprawia street art. Więcej możecie poczytać tutaj (klik). Wiele z tych budynków widziałam podczas moich wędrówek po mieście. 
 

 Lizbona to miasto wielu placów, pomników i fontann. Niestety ta (Fonte Monumental) przy której mam zdjęcie, tego dnia nie pracowała, a szkoda, bo spływające kaskady wody były bardzo malownicze.
 





Obok  zdjęcia z Internetu
przedstawiające pracującą fontannę.


Lizbona to kręte uliczki wspinające się do góry i opadające w dół. To miasto położone na kilku wzgórzach.



 Uliczkami pod górę wspinają się słynne żółte lizbońskie tramwaje.

Zaś windą Santa Justa można wjechać na taras widokowy, by z góry podziwiać miasto.
Ciekawostki o Lizbonie można znaleźć tutaj (klik).

Na dziś tyle, cdn...

Czarna narzutka

    Zrobiłam ją dla mojej siostry, zużyłam 4 motki Kid Silka DROPS-a na drutach nr 3,0.     Tęsknię za wiosną, więc postanowiłam sprowadzić ...