poniedziałek, 30 lipca 2018

Wypoczywam...

...tam, gdzie przez ostatnie siedemnaście lat. Wypoczywam tak jak lubię.

           W tym roku mam dodatkową atrakcję...
                                                                              .. .babcia na wczasach...

 


środa, 25 lipca 2018

Rozdawajka siódma

   27 lipca mija 7 lat mojego blogowania. Wierzyć mi się nie chce, że to już tyle czasu!!! Wiele wydarzyło się w tym czasie - i dobrego,  i.... Nie chcę wspominać innych, niż dobre chwile.
   Dziewiarsko nauczyłam się bardzo, bardzo dużo, poznałam ( i nadal poznaję) nowe techniki, jednym słowem rozwijam się. Cieszę się, że mam grono swoich czytelników, może nie największe ale wierne. Bardzo Wam za to dziękuję.
Jak co roku o tej porze urządzam rocznicową rozdawajkę, w której chcę obdarować najuważniejszego czytelnika mojego bloga. 

Zasady są takie, jak co roku, należy:

  •  rozreklamować rozdawajkę na swoim blogu lub na facebooku wklejając banerek i podlinkować do mojej strony,
  • zostać obserwatorem mojego bloga (nie jest to warunek konieczny, aczkolwiek miło by mi było),
  • odpowiedzieć na pytanie dotyczące treści mojego bloga (poniżej) i przesłać odpowiedź na e-mail   gosio67@gmail.com do 20 sierpnia, w tytule wiadomości należy wpisać "rozdawajka siódma"
  • przedmiotem rozdawajki jest mozaikowa chusta (zdjęcie poniżej).


Pytanie brzmi:

Co przemalowałam podczas ubiegłorocznego  urlopu w moim wakacyjnym domku?




wtorek, 24 lipca 2018

Mozaikowa chusta

   Powstała dosyć szybko, zainspirowała mnie Makunka, o czym pisałam w jednym z poprzednich postów. Zaczęłam poszukiwania wzorów mozaikowych, trafiłam na taki, który przypadł mi do gustu. Chustę robiłam bez żadnego opisu, korzystając jedynie z tego schematu (klik), który sobie przerysowałam, aby łatwiej było na niego zerkać. Sama technika jest bardzo prosta, wymaga jedynie uwagi podczas wyrabiania schematu. Jestem przekonana, ze to nie jedyna chusta z mozaiką. Może powstanie kiedyś szal?
Do wykonania tej chusty użyłam (i zużyłam) 1 motek włóczki skarpetkowej trekking kolor (75% wełny i 25 Poliamidu) ZITRONA i 1 motek grafitowej włóczki, nie pamiętam jakiej, nigdzie nie mogę znaleźć banderoli. Chusta raczej jesienno-zimowa. Prezentuje się tak.





 


                   


sobota, 21 lipca 2018

Wakacyjne lektury

Jak zwykle w wakacyjny czas namiętnie czytam odreagowując rok szkolny. Uwielbiam "zaczytać się" i zapomnieć o bożym świecie. Teraz jest mi łatwiej, bo dzieci dorosłe, w ciągu dnia jestem sama, więc mogę sobie pozwolić na "zaczytanie się". Bywa, że jedna przeczytana książka dziennie to norma. Dobrze, że blisko mam tak dobrze zaopatrzoną bibliotekę wiejską. Poniżej opiszę to, co w ostatnim czasie przeczytałam.

             

  Polecam trzyczęściową sagę augsburskiej rodziny Mezlzerów. Akcja zaczyna się w 1913 roku w Augsburgu, gdy poznajemy Marie Hofgartner, która idzie w kierunku imponującej posiadłości. Zamierza starać się o przyjęcie na posadę pomocy kuchennej. Przepych domostwa początkowo zupełnie przytłacza dziewczynę, która wychowała się w sierocińcu. Właściciele fabryki włókienniczej zatrudniają cały zespół pracowników i Marie nie jest łatwo odnaleźć się wśród nich. Z czasem jednak sierotę zaczyna darzyć szczególnym uczuciem najmłodsza z rodzeństwa Melzerów, Katharina. Uwagę na nią zwrócił także Paul, pierworodny syn i dziedzic. Nikt też nie wie, co właściwie skłoniło głowę rodziny, pana Melzera do zatrudnienia Marie. Jak potoczą się dalsze losy dziewczyny? 
   Warto sięgnąć po wszystkie trzy części powieści Anne Jacobs, to fascynująca historia opowiedziana po części przez pryzmat pracowników zatrudnionych w posiadłości Melzerów. Klimatem trochę przypomina Dowton Abbey, tak zresztą reklamowana jest ta seria przez wydawnictwo.


"Na pokuszenie" Thomasa Cullinana to opowieść o ludzkich słabościach i namiętnościach. Historia toczy się w trakcie wojny secesyjnej. Ciężko rannego kaprala wojsk Unii znajduje jedna z mieszkanek pensji dla panien, prowadzonej przez Marthę Farnsworth. Zaczyna on manipulować mieszkankami szkoły, w jednych wzbudza litość, w innych pożądanie, obnaża ich lęki, a wszystko po to, aby jak najszybciej odzyskać wolność.

Stephen King tak napisał o tej powieści: " Cullinan wymyślił sobie szaloną gotycką opowieść... Czytelnik jest zafascynowany grozą tego, co dzieje się w zapomnianej szkole dla młodych panienek".

Na podstawie książki Sofia Coppolla nakręciła film, w którym grają Nicole Kidman, Kirsten Dunst, Collin Farell. Film został nagrodzony Złotą Palmą w Cannes za reżyserię.



"Pamiętam" Agnieszki Janiszewskiej to poruszająca opowieść o tragicznych i mocno splątanych losach pewnej rodziny. W 1963 roku do Polski przyjeżdża Isabelle Seigner, by odszukać i poznać rodzinę swojej zmarłej matki. Powoli poznajemy skomplikowane losy czterech kobiet, których życie toczy się na tle dramatycznych wydarzeń II wojny światowej oraz powojennej Polski. Nie mogłam oderwać się od czytania, gorąco polecam.




I na koniec coś lżejszego, idealna książka na plażę, nie wymagająca myślenia, ale zabawna. To "Biuro M" duetu Magdaleny Witkiewicz i Alka Rogozińskiego. Barbara, dziewczyna po przejściach, mocno zawiedziona w miłości przez swoich trzech kolejnych narzeczonych Michałów i koleżankę Elwirę trafia do Miasteczka, gdzie rozpoczyna pracę w biurze matrymonialnym. Tutaj trafia także Jacek, życiowy nieudacznik, który zawsze znajdzie pocieszenie w damskich ramionach. Choleryczna właścicielka biura, demoniczna wróżka i zakręcony specjalista od ziół tworzą specyficzny klimat biura. Nowe miejsce pracy dostarcza bohaterom wielu wrażeń. Czy Barbara zacznie wierzyć w miłość? Przekonajcie się sami.

       Mozaikowej chusty mam coraz więcej, niebawem kończę.

czwartek, 19 lipca 2018

Ostatnia już relacja z podróży

   W wyniku różnych podejmowanych ostatnio działań nie dokończyłam relacji z mojej czerwcowej podróży. Dzisiaj kolejna garść zdjęć i informacji, a dla mnie miłe przypomnienie tego, co zobaczyłam.

    Podczas jednej z wypraw dotarłyśmy do uroczego miasteczka, nad którym wznoszą się ruiny dużego zamku Corfe. To fortyfikacja wybudowana w XI wieku przez Wilhelma I Zdobywcę. Był to jeden z pierwszych zamków wybudowanych z kamienia. W XII i XIII wieku przeszedł poważną przebudowę. W 1572 roku królowa Elżbieta I sprzedała zamek Christopherowi Hattonowi, później kupił go John Bankes. Podczas angielskiej wojny domowej obroną zamku dowodziła jego żona Mary Bankes broniąc się przed siłami parlamentarnymi. W 1645 roku zamek Corfe był ostatnim bastionem rojalistów. Po zdobyciu go decyzją Parlamentu zamek został wysadzony. 
Zamek uważany jest za miejsce nawiedzone. Podobno nocami widuje się tu dzwoniącego zbroją rycerza czy zawodzącą damę w bieli. To tutaj zamordowany został przez swoją macochę król Edward. Kościół ogłosił Edwarda męczennikiem i ogłosił go świętym. 
    Ruiny zamku można podziwiać do dziś. Zrobiły na mnie ogromne wrażenie, spędziłam tam ponad dwie godziny podziwiając potęgę murów i piękno zachowanych elementów. Przy okazji widziałam sokolnika z rodziną w strojach z epoki.
   Samo miasteczko jest bardzo urokliwe, z zabytkową stacją kolejową, pełne bardzo starych domów, co mnie za każdym razem zadziwia. Jedocześnie czuję żal, że u nas w Polsce, przez kataklizmy dziejowe,  nie spotkamy domów wybudowanych w np. średniowieczu i zamieszkanych przez zwykłych ludzi. Będąc w Corfe Castle koniecznie należy wstąpić na teacake, rodzaj słodkiej bułeczki podawanej z masłem i konfiturą i z pięknym widokiem na ruiny zamku.
Na stacji kolejowej zadziwił mnie system ochrony przeciwpożarowej (zdjęcie) wiadra były pełne!

Innym ciekawym miejscem było miasteczko Christchurch, założone w 650 roku naszej ery przez misjonarzy wysłanych przez biskupa Dorcherster. Leży między dwoma rzekami Avon i Stour. Ze względu na położenie miasto miało duże znaczenie obronne dla całego regionu, dlatego postanowiono otoczyć je murami warownymi. W kolejnych wiekach miasto doczekało się własnego zamku wybudowanego przez Normanów, początkowo drewnianego, później z kamienia. Do dzisiaj można podziwiać ruiny tej budowli. Jest to jeden z pięciu zachowanych takich zabytków w Wielkiej Brytanii. 
Nieopodal znajduje się Christchurch Priory. To budowla, której historia sięga XI wieku. W jednej z bocznych kaplic zachwyciła mnie bardzo nowoczesna figura Chrystusa, która niesamowicie wygląda w otoczeniu starych murów. Niedaleko kościoła znajduje się stary młyn wodny z czasów anglosaskich. Ciekawostką jest fakt, że młyn pobiera wodę do napędzania turbiny z rzeki Avon a oddaje ją do rzeki Stour.
  Na tym kończę relacje z podróży. To tylko część wrażeń, którymi się z Wami podzieliłam. Mam nadzieję, że znaleźliście dla siebie coś ciekawego.

poniedziałek, 16 lipca 2018

Uczę się nowych technik - mozaikowa chusta

   Jakiś czas temu podziwiałam na blogu Makunki piękną mozaikową chustę (klik). Pomyślałam sobie, że też chciałabym kiedyś taką zrobić. I nadszedł ten czas. Zaczęłam szukać w Internecie inspiracji oraz tutoriali, które wyjaśniają technikę takiego dziergania. Oczywiście Makunka nakręciła filmik, ale także tutaj (klik) znalazłam informacje oraz inspiracje. Mozaikowe dzierganie nie jest to trudne, wymaga tylko uważności, szczególnie na początku. Ważny jest właściwy schemat i można wziąć się się do pracy. Moja mozaika pochodzi stąd (klik). Mam już tyle.


piątek, 13 lipca 2018

Podróży ciąg dalszy, tym razem dziewiarsko

   Podczas mojego pobytu w Anglii zawędrowałam do Southborne, dzielnicy Bournemouth. To był mój ostatni dzień przed powrotem do domu i nie spotkałam wcześniej żadnego sklepu, na widok którego zadrżałoby moje serce dziewiarki. I nagle jadąc autobusem zobaczyłam pewne miejsce. Musiałam, po prostu musiałam wysiąść z autobusu (pomimo protestów mojej koleżanki), aby tam wejść. Już na ulicy zrobiło się bardzo swojsko - dziewiarsko.
 
           
Co takiego to CloseKnit? To maleńka kawiarenka i sklepik dziewiarski w jednym. Miejsce, o jakim marzę, aby stworzyć w swojej miejscowości (i zapewne na zawsze pozostanie w sferze marzeń). Można kupić tu włóczki i akcesoria dziewiarskie, a także drobne wytwory z włóczki. Jednocześnie jest to kawiarenka, gdzie można napić się kawy, herbaty i zjeść coś słodkiego. To także miejsce spotkań okolicznych dziewiarek. Tutaj odbywają się  warsztaty dla chętnych. Na półkach znaleźć można czasopisma i publikacje z wzorami, które można sobie wypożyczyć. Bardzo interesujący był wystrój lokalu.









Oj, trudno było to miejsce opuścić. Oczywiście, jak się domyślacie, nie wyszłam z pustymi rękoma. Nabyłam dwa szare moteczki z delikatnie opalizującymi cekinami. 
         

   Z moteczków tych powstała "rehabilitacyjna" chusta, to znaczy powstawała, gdy czekałam na poszczególne zabiegi podczas dwóch tygodni, gdy jeździłam na rehabilitację do Konstancina (pytona-zbiega nie spotkałam na szczęście). Jak zwykle niewielką sensację wywoływałam dziergając na korytarzach czy pod magnetronikiem. 
Chusta trójkątna, wykorzystałam motyw kiri, prezentuje się tak.

 


 





czwartek, 12 lipca 2018

Kocyk dziecięcy - kolejny

   Powstał szybko, sama nie wiem kiedy, pomiędzy wyjazdami na rehabilitację (gdzie powstaje chusta), pracą, a innymi zajęciami. Wykorzystałam bawełnę, która została mi z poprzednich dwóch kocyków. Wykorzystałam prawie wszystko. Chevronowy wzór pozwolił na połączenie różnych kolorów w całkiem interesujący deseń. Dwa brzegi kocyka wykończyłam szydełkiem, aby zamaskować łączenia kolorów. Mam nadzieję, że dzieciątko mające się niebawem narodzić oraz jego rodzice, będą zadowoleni z kocyka - niespodzianki.

















A mój wnuk rośnie jak na drożdżach. Żałuję, że tak rzadko go widuję.





poniedziałek, 9 lipca 2018

Relacji z podróży ciąg dalszy - Poole

   Poole to portowe miasto, w którym znajduje się port pasażerski. Również swoją siedzibę ma tu firma produkująca luksusowe jachty. W dniu, w którym odwiedziłam to miasto odbywały się targi jachtowe, można było obejrzeć i wybrać sobie jacht do zakupu. Oczywiście mnóstwo było stoisk i imprez towarzyszących.
   Nie kupiłam jachtu, za to zwiedziłam ciekawe muzeum mieszczące się nieopodal portu. Znajdują się tu bardzo różne eksponaty, od tych związanych z morzem do sprzętów codziennego użytku z lat 50 i 60-tych. Zgrozą napawał mnie fotel dentystyczny z tamtych lat, wróciły koszmary z dzieciństwa.
Muzeum mieści się w starej kamienicy, jednak wejście jest bardzo nowoczesne. 
W Poole na chwilę wyrosły mi anielskie skrzydła...



niedziela, 8 lipca 2018

Robótki ręczne

   Dzisiaj chwila oddechu od relacji z podróży, ponieważ chciałabym pokazać, co zrobiłam. Chustę dziergałam podczas mojej podróży, powstawała na lotniskach, w samolotach, podczas pobytu w Anglii. Dokończyłam już w domu. Jest bardzo zwiewna, z ażurowym borderem, którego motyw kiedyś wykorzystywałam w moich dawnych swetrach, których już nie ma. Wzór pochodzi bodajże z którejś archiwalnej "Vereny". Stwierdziłam, że nada się do ozdobienia chusty. Zdjęć będzie dużo, bo wyjątkowo dumna jestem z tej robótki. Na jej zrobienie wykorzystałam jeden motek włóczki Filisik ZITRONA.


 











         







To nie wszystko, co "zmajstrowałam". Uruchomiłam swój mały stolarsko-malarski warsztacik i tchnęłam nowe życie w lustro, które
liczy sobie 29 lat. Kupiliśmy go z mężem zaraz po ślubie, gdy jako młodzi małżonkowie urządzaliśmy pomieszczenia, które zajmowaliśmy w domu rodzinnym męża. My się po jakimś czasie wyprowadziliśmy, lustro zostało. Teraz zawisło w mojej sypialni i mam nadzieję, że będzie mi dalej służyć już w nowej odsłonie.

 

   Ramę pomalowałam dwoma warstwami farby kredowej Annie Sloan, spodnia warstwa to kolor Paris Grey, wierzchnia Old White. Później delikatne przecierki drobnym papierem ściernym. W narożniki ramy delikatnie wtarłam czarny wosk, aby nadać patyny czasu, na resztę nałożyłam bezbarwny wosk. Po wyschnięciu gdzieniegdzie spryskałam złotą farbą w sprayu. Na koniec odświeżyłam taflę lustra. 
Jestem zadowolona z efektu. 

Życzenia