Jadąc do Anglii wiedziałam, że z mojego miejsca pobytu jest niezbyt daleko do magicznego miejsca, o którym wiele czytała i marzyłam, aby je zobaczyć. Dlatego uparłam się, że zrobi wszystko, by tam dotrzeć. Okazało się, że szkoła językowa oferuje różne wycieczki. W swojej ofercie był również wyjazd w moje wymarzone miejsce. Od rana zwiedzałyśmy z koleżanką ciekawe miejsca. Najpierw po drodze był rezerwat przyrody New Forrest. To olbrzymie połacie terenu, gdzie na wolności żyją dzikie konie i osły. Czy dzikie? Mam wątpliwości, ludzi się nie bały, chociaż żyły w lasach. Powiedzmy, że były półdzikie. To obszar, na którym rośnie największa w Europie liczba liczących sobie ponad 500 lat. Mam zdjęcie przy jednym z najstarszych drzew w New Forrest ( to na ławeczce), jednak jest to młodzieniaszek w porównaniu do naszego dębu Bartek. W lasach New Forrest podobno żył legendarny Robin Hood ze swoją drużyną.
Kolejny punkt wycieczki, to Salisbury, miasto, w którym znajduje się jedna z najstarszych katedr.

I w końcu dotarłam w miejsce, które było moim celem. Stonehenge - kamienny monolityczny krąg, który powstawał w latach 2950 - 1600r. p.n.e. Nieznany jest cel powstania budowli, jedni wiązali go z druidami i pogańskimi czy uzdrawiającymi obrzędami, inni twierdzą, że służył do obserwacji nieba i gwiazd. Obok znajdują się miejsca pochówku.
Gdy zobaczyłam tłumy ludzi na parkingu, byłą rozczarowana, stwierdziłam, że nic nie zobaczę. Wcześniej przeczytałam, że nie można podejść bliżej, i że teren jest wygrodzony linami. Jednak, ku mojej uciesze, trasa zwiedzania jest tak zorganizowana, że pomimo wielu turystów udało się w całej okazałości podziwiać obiekt, a na dodatek zrobić zdjęcia, na których jestem tylko ja i Stonehenge. Spędziłyśmy prawie trzy godziny na podziwianiu budowli i nie tylko, a towarzyszył na kojący głos Krystyny Czubówny, płynący z elektronicznego przewodnika, który można wypożyczyć przy zakupie biletu wstępu.
Niespełna dwa tygodnie później w to miejsce zjechały się setki wyznawców New Age, by obserwować wschód słońca podczas przesilenia letniego.
Z tej całodniowej wyprawy wróciłam szczęśliwa, że udało mi się zrealizować jedno z moich podróżniczych marzeń.
Przepiękne zdjęcia! Też w przyszłości planuję zwiedzić te miejsca. Od niedawna uczę się języka angielskiego w szkole Berlitz i mam nadzieję, że będę mogła wykorzystać moją widzę i sprawdzić ją w praktyce. Czekam na ciąg dalszy wpisu. :)
OdpowiedzUsuń