czwartek, 22 października 2015

Rozstrzygnięcie zabawy

    Nie spodziewałam, się, że zakończenie zabawy tak szybko nastąpi. Nie oczekiwałam także taaakich emocji. Okazało się, że uczestniczki zabawy pilnie obserwowały licznik na moim blogu "między praniem, gotowaniem i dzierganiem" jak napisała jedn z uczestniczek. Rywalizacja była zacięta.                  Pierwsza swojego e-maila nadesłała Kasia (klik) (o 14.55) i trafiła w samą setkę. Ale następna (o 14.57) była Ania (klik), która również trafiła w setkę. Dlatego także otrzyma ode mnie niespodziankę. 
   Bardzo dziękuję za udział w zabawie, nie sądziłam, że tak uważnie będziecie obserwować licznik na moim blogu. Bardzo się cieszę, że mogę Was gościć w moim świecie i proszę, nie przestawajcie, zaglądajcie, komentujcie, piszcie.

wtorek, 20 października 2015

100 000 wyświetleń i zabawa z tej okazji

   Lada moment wybije na liczniku 100 000 wyświetleń mojego bloga. Z tej okazji błyskawiczna zabawa. 
   Osoba, która prześle na e-mail: zamotanagama@gmail.com zdjęcie zrzutu ekranu z liczbą najbliższą 100 000 otrzyma w prezencie oxfordzką chustę.

                                                       Jak zrobić zrzut ekranu informacje znajdziesz tutaj (klik).

poniedziałek, 19 października 2015

Oxfordzka chusta

Pamiętacie ten motek przywieziony z wakacji w UK?
Powstała z niego średniej wielkości chusta wydziergana na drutach 3,5.  Kolory typowo jesienne, ciemne, przygaszone fiolety z odrobiną zieleni. Wełenka miękka i miła w dotyku, a także w robocie. Chusta w sam raz na jesienne otulenie szyi. 




   Trudno było mi uchwycić piękno barw. Światło byle jakie, a z lampą aparat przekłamuje kolory. Udzierg prezentuje się tak.




A na drutach męczą mnie dwa "ufoki". Na zmianę wykańczam sweter dla syna i pewien  projekt, którego zaczątek kiedyś pokazywałam, ale już nie pamiętam kiedy.
   I póki co, twardo się trzymam postanowienia o wyrabianiu zapasów, choć serce sie rwie, gdy oglądam cudowności w internetowych sklepach z włóczką. 
   Dobra, idę męczyć jednego z ufoków.

niedziela, 11 października 2015

Koncert

     Wczoraj, w ramach urodzinowego prezentu dla męża, byliśmy na koncercie Edyty Geppert. Wokalistka zaczarowała mnie. Znałam część jej piosenek, zwłaszcza tych starszych, jednak to co pani Edyta zaprezentowała na scenie, było niesamowite. Artystka wykreowała niesamowity klimat, doprowadziła do łez śpiewając piosenkę "Zamiast", rozbawiła pisenką "Ciałko". Okazało się, że na scenie to wulkan energii, zaś przy podpisywaniu płyt okazała się bardzo skromną osobą. 
Ten wieczór dostarczył wielu wrażeń. Została mi pamiątka - płyta z autografem.

 
    Dla tych, co chcą sobie przypomnieć Opole 1985r. - Edyta Geppert "Zamiast".
Nie mieszkam w Warszawie (na szczęście), jednak aby jechać po odrobinę "kultury" musiałam zawitać w stolicy. Jednak od kilku lat, w nowej siedzibie  Zespołu Pieśni i Tańca MAZOWSZE w Otrębusach, można obejrzeć ciekawe spektakle czy koncerty. Warszawa przyjeżdża na prowincję. Oczywiście korzystam z tego, ponieważ z domu mam 15 minut jazdy samochodem, bilety są dużo tańsze niż w warszawskich teatrach, a oferta bywa naprawdę interesująca. Jeżei ktoś mieszka w okolicy - polecam. Warto zajrzeć na stronę matecznika mazowsze.
     A ja dziergam chustę z wełenki przywiezionej z Oxfordu.



środa, 7 października 2015

V-line z jedwabnego melanżu

   Pamiętacię tę bluzeczkę? Co nieco znudziła mi sie jej forma, poza tym trafiłam na taki sweterek. Spodobała mi się ta konstrukcja i postanowiłam się nią zająć. Sprułam poprzednią wersję jedwabnego malanżu i powstała moja wersja V-line. Jak Wam się podoba?

                                          




















   Ufff, jeden z UFO-ków zszedł z drutów, chociaż ten specjalnie długo nie leżał w kącie. Zabrałam się do dwóch kolejnych ( robię je równolegle w dwóch różnych miejscach - gdzie się nie ruszę w domu tam gdzieś w kącie robótka i...książka). Jeden to sweter dla syna zaczęty ponad rok temu, drugi to oversize dla córki ze stażem 3-miesięcznym. A o tym ostatnim to aż wstydzę się wspominać, prawie dwa lata leży w koszyczku i czeka. A po głowie chodzi mi chęć wykonania pewnej chusty i najpewniej to właśnie za nią się chwycę. 
   Jedyne, co postanowiłam i póki co udaje mi się realizować, to wyrobić zapasy nie kupować nowych włóczek (ciekawe jak długo...). 

poniedziałek, 5 października 2015

Przeczytane...

   "Pólnoc w Pekinie" to książka, która opowiada o prawdziwej historii sprzed wielu lat. Miejsce akcji - kolonialny Pekin, czas - 1937 rok. Szokujące morderstwo młodej Angielki Pameli Werner wstrząsnęło całym miastem.
    Poszukiwania mordercy, a może morderców, spełzły na niczym. Pogrążony w rozpaczy ojciec sam prowadzi śledztwo. Udaje mu się ustalić wiele szczegółów. Jednak polityczna sytuacja w Chinanch w przededniu wybuchu II wojny światowej nie sprzyja rozwiązaniu tajemnicy morderstwa.
   Paul French pisząc książkę korzystał z dokumentów medycznych, doniesień prasowych czy sprawozdań pekińskiej policji.



     Nicole Nottelman w książce "Greta Garbo i Salka Viertel" przedstawia niezwykłą więź jaka łączyła te dwie kobiety, tak bardzo różniące się wiekiem, temperamentem, doświadczeniem życiowym. Obydwie wiele dla siebie znaczyły, miały na siebie ogromny wpływ. Ich związek był burzliwy i tak naprawdę do końca nie wiadomo jakie relację łączyły te dwie panie.
   Polecam, bardzo ciekawa książka.


I najbardziej wstrząsająca książka. Christina Krusi pisze o swoim dzieciństwie, które spędziła z rodzicami - misjonarzami w boliwijskiej dżunglii. To rozprawienie się z traumatycznymi przeżyciami. 
   Książka jest  opisem molestowania dzieci przez szajkę pedofilów, którzy, tak jak jej rodzice, pracowali w ośrodku misyjnym. Zastraszana przez sprawców, nie była w stanie wyjawić prawdy o swoich przejściach. Te doświadczenia miały ogromny wpływ na dorosłe wybory autorki. Swoje emocje przelewała na płótno. Cały ból, cierpienie i wstyd widać w obrazach Krusi. Polecam tę pozycję, choć emocje przy czytaniu nie są najłatwiejsze. 

Robótkowo - mozolnie kończę jeden z czterech projektów i już za chwileczkę, już za momencik FINITO!

sobota, 3 października 2015

"Hallo Szpicbródka"

     Wczoraj byłam w teatrze SYRENA na spektaklu "Hallo Szpicbródka". Może ktoś  jeszcze pamięta film z udziałem Piotra Fronczewskiego i Gabrieli Kownackiej. 
    W spektaklu główną rolę zagrał Piotr Polk oraz Anna Terpiłowska. Pojawiła się także Katarzyna Żak. 
   Przedstawienie ma bardzo nowoczesną formę. Nie ma dekoracji, za to wykorzystane są multimedia. Tancerki nie tańczą jak w dawnej rewii, ich pokaz to raczej taniec nowoczesny, w którym akrobacje na rurze grają istotną rolę.
   Piotr Polk w tej roli elegancki i uwodzicielski, śpiewa, tańczy i gra na pianinie. Anna Terpiłowska zachwyca głosem. 
   Mnie najbardziej podobały się postaci drugoplanowe. Kreacja Wiktora Korzeniowskiego (na zdjęciu obok pierwszy z lewej), który wciela się w postać Mikusia - inspicjenta, jest niesamowita, perfekcyjnie zagrana. W ubiegłym roku miałam okazję być w SYRENIE na "Karierze Nikodema Dyzmy", tam Korzeniowski grał Gońca, również rolę drugoplanową. Ten aktor ma niesamowite wyczucie komizmu. I tak ja w "Dyzmie" tak i teraz otrzymał od publiczności największe brawa.
  
  Również bracia Piotr i Paweł Kamińscy (na zdjęciu obok) zrobili wrażenie. Grali bohaterów negatywnych, dwóch zbirów, wspólników Szpicbródki. Zaskakują na scenie przede wszystkim tym, że są niemal identyczni (bliźniacy). Jednak na początku sztuki widz jest zaskoczony tym "rozdwojeniem". 
  To był miły wieczór, lubię takie teatralne wyjścia. A sztuki w SYRENIE polecam.
Za tydzień również kulturalnie, aczkolwiek bardziej poetycko spędzę wieczór.
   A w robótkach zastój, chociaż jak spojrzeć na piętrzący się stosik, mogłoby się wydawać, że praca wre. Zaczęte cztery duże projekty i jakoś nie mam weny, aby je skończyć. Na coś mniejszzego również nie mam parcia. Tak jakoś mi się ostatnio porobiło...
Tylko namiętnie czytam. Ale o tym kiedy indziej.
 Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony teatru SYRENA.

Czarna narzutka

    Zrobiłam ją dla mojej siostry, zużyłam 4 motki Kid Silka DROPS-a na drutach nr 3,0.     Tęsknię za wiosną, więc postanowiłam sprowadzić ...