W majowy weekend, jak co roku, wyjechałam nad morze. "Ale masz dobrze, że masz domek nad morzem, możesz jeździć kiedy chcesz" - tak mówią znajomi.
Nie wiedzą, że taki domek to nie tylko przyjemność ale obowiązek i koszty. Trzeba utrzymać, dokonywać koniecznych napraw, dbać o ogród. Najwięcej pracy jest jesienią - gdy zamykamy domek na zimę (nie jest całoroczny), trzeba go odpowiednio zabezpieczyć, odłączyć wodę i tym podobne prace - i wiosną, gdy domek trzeba przywrócić do życia. Robimy to zawsze w pierwszy majowy weekend, od tego momentu domek tętni życiem, zawsze ktoś z niego korzysta. Najwięcej czasu spędzają tu moi rodzice, którzy stworzyli to miejsce i je uwielbiają.
W tym roku wypad był krótki (tak się ułożyły wolne dni), jak wiecie nie było najcieplej, chociaż piątek nie był najgorszy, nawet krótkie spodenki można było założyć, co widać na obrazku poniżej.
W sobotę, po dwóch dniach pracy udało nam się na chwilę wyskoczyć nad morze. Było piękne słońce, ale temperatura nie rozpieszczała, a wiatr bardzo mocno wiał i sypał piachem w oczy.
Wieczorami powstawał taki oto kwiat - zapinka do chusty, szala. Na dzikiej jabłoni pięknie się prezentuje.
Niestety powrót był koszmarny. Podróż, która zazwyczaj zajmuje nam ok. 6 godzin trwała ponad 9. Chyba pół Polski spędzało ten weekend nad morzem.
Kolejny weekend spędziłam w Krakowie. Głównym powodem wyjazdu był kolejny koncert w Polsce mojego ulubionego skrzypka Davida Garretta, to trasa koncertowa z nową płytą "Millennium symphony". Bilety kupiłam jesienią i nie mogłam się doczekać tego wydarzenia. Stwierdziłam, że to jest świetna okazja, aby zwiedzić Kraków nie jako opiekun wycieczki szkolnej, gdy moja uwaga skupiona była na podopiecznych, a nie na pięknie miasta, a jako turystka. Bywałam na Wawelu, ale tylko na dziedzińcu, nie miałam okazji podziwiać wawelskich komnat. Zaplanowałam więc pobyt, kupiłam bilety i zwiedzałam. Pierwszego dnia, po przyjeździe do miasta i zakwaterowaniu się w
tutaj (klik) poszliśmy na Rynek. Pierwszym punktem zwiedzania był Kościół Mariacki i oczywiście ołtarz Wita Stwosza, później spacer uliczkami Krakowa. Pogoda nie rozpieszczała, ale drobny deszcz nie zniechęcił mnie do zwiedzania i smakowania krakowskich smaków u Hawełki.





Kolejny dzień to zwiedzanie Wawelu, prywatnych komnat królewski, spacer po błoniach krakowskich i odwiedziny u Smoka Wawelskiego.
 |
Barbakan |

 |
Jan Matejko |
 |
Jama Michalikowa |
 |
Jeden z arrasów z kolekcji króla Zygmunta Augusta
|
 |
Wawel - dziedziniec |
 |
Łoże królewskie
|
 |
Apteczka |
 |
Srebra z zastawy królewskiej |
 |
Porcelana miśnieńska z zastawy królewskiej |
Nie wiedziałam, ze na Wawelu był apartament do dyspozycji prezydenta. Urządzono go w dwudziestoleciu międzywojennym dla prezydenta Ignacego Mościckiego.
Sypialnia prezydenta Mościckiego powstała w średniowiecznej Duńskiej, w XVI wieku mieściło się tu mieszkanie podkomorzego, a w wieku XVII - jak głosi legenda - król Zygmunt III Waza urządził sobie pracownię alchemiczną. W latach 1927 - 1939 pokój pełnił funkcję sypialnię prezydenta. To wtedy zamówiono komplet mebli w stylu art deco. Do sypialni przylega łazienka wyłożona kararyjskim marmurem z wyposażeniem sprowadzonym z Anglii. Armatura pokryta jest srebrem.
Dopiero Lech Wałęsa, jako prezydent, przekazał apartament na rzecz muzeum na Wawelu.
Po zwiedzaniu Wawelu, spacerze i dobrym obiedzie
tutaj (klik), wróciliśmy do naszego apartamentu, by odpocząć i przygotować się na wieczorny koncert.
Koncert był fantastyczny! David Garrett to utalentowany skrzypek, który łączy muzykę klasyczną z innymi, lżejszymi gatunkami muzycznymi. Ma świetny kontakt z publicznością, a jego koncerty są pełne niespodzianek.
Przeczytałam/wysłuchałam:
29. "Matki Rzeszy. Czas ucieczki" t.2 - Sabina Waszut
30. "Matki Rzeszy. Stracone pokolenie." Sabina Waszut
31. "Szacki. Uwikłanie." Zygmunt Miłoszewski - świetna realizacja audioteki, czytają Michał
Żebrowski, Karolina Gorczyca, Krzysztof Czeczot, Piotr Cyrwus.
32. "Mężowie Konstancina" - Ewelina Ślotała - ostatnia książka o elitach Konstancina.