poniedziałek, 24 września 2018

Białostocki weekend

   Ostatni weekend spędziłam w Białymstoku. Pomimo, że z Podlasia pochodzi moja mama i jeździłam odwiedzać rodzinę, jednak to nie Białystok był celem podróży. Wyjazd do tego miasta zaproponowała mi koleżanka, bo tam studiuje jej córka. Zgodziłam się i nie żałuję. Przed wyjazdem sprawdziłam repertuar opery białostockiej, po wjeździe do miasta skierowałyśmy się do gmachu opery, by zakupić bilety. Skorzystałyśmy z okazji, aby obejrzeć przepiękny gmach, wejść do ogrodów na dachu. Budynek robi ogromne wrażenie - szkło, beton i chrom - ultranowoczesna bryła otoczona roślinnością. Nocą gmach rozświetlony jest różnobarwnymi światłami. W środku dużo przestrzeni, scena jest ruchoma, wielopoziomowa, co stwarza ogromne możliwości w tworzeniu interesujących inscenizacji.

          
               Już wiecie, na jaki spektakl się wybrałyśmy.
   
  Przedstawienie zrobiło na mnie ogromne wrażenie, piękna muzyka, orkiestra na żywo, na scenie pojawiało się wielu artystów na raz - balet, chór, główni bohaterowie. W dobie cięcia kosztów w teatrach, zaskoczył mnie rozmach tej produkcji. 


   Któż nie zna historii pięknej miłości Lary i doktora Żywago, która rozgrywa się w czasach rosyjskiej rewolucji? Pamiętam film nakręcony na podstawie powieści Borysa Pasternaka z Omarem Sharifem i Julie Christie.
   Drugiego dnia wybrałyśmy się na zwiedzanie miasta. Koniecznym punktem programu był Pałac Branickich, który otoczony jest pięknymi ogrodami w stylu francuskim. Rezydencja ta nazywana była Wersalem północy.



 Później był spacer po rynku, podziwianie Archikatedry. I tu ciekawostka związana z tą budowlą. Ten neogotycki obiekt powstał jako przybudówka do istniejącego kościółka. Car Rosji Mikołaj II nie pozwalał na wznoszenie nowych kościołów, zaś rozbudowy były dozwolone. Ówczesny proboszcz dokonał takiej "rozbudowy" do istniejącego niewielkiego kościoła.

Następnym miejscem była cerkiew Św. Mikołaja. Niestety podziwiałyśmy tylko z zewnątrz, ponieważ była zamknięta.
   Przed powrotem do domu musiałyśmy skosztować przysmaków z regionalnej kuchni, były kartacze i baba ziemniaczana, a na deser sękacz z lodami waniliowymi. Polecam lokal BABKA, gdzie panuje domowa atmosfera, jest pyszne jedzenie i gdzie naprawdę trudno o wolne miejsce.

   Jak pisałam wcześniej, moja mama pochodzi z Podlasia, więc te potrawy pojawiały się na stole w moim domu. 
    Białystok to piękne miasto, pełne zieleni, przestronne, jasne, czyste. Mnóstwo tu młodych ludzi - studentów. Myślę, że jeszcze wrócę do Białegostoku na dłuższe zwiedzanie.




5 komentarzy:

  1. Takiego Białegostoku nie znałam. Ciekawie go przedstawiłaś.
    A kartacze- mniam ślinka cieknie...
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuję za tą wycieczkę, nigdy nie byłam w tamtych okolicach a Twoja relacja przybliżyła mi trochę to miasto :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany! Nie miałam pojęcia, że Białystok jest taki piękny. Moja babcia pochodziła z Podlasia ale miała trochę wredny charakter i z rodziną nie utrzymywała kontaktów. Dopiero po jej śmierci staraliśmy się coś tam naprawić ale po tylu latach jakoś nie bardzo się udało :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokladnie miesiac temu spedzilam wspanialy i niezapomniany weekend w Bialymstoku z niewidziana od kilkunastu lat przyjaciolka z liceum.Zwiedzilam te same miejsca i kosztowalam przepysznej babki ziemniaczanej w tej samej restauracji.W Bialymstoku bylam po raz pierwszy ,ale doskonale znalam te miejsca ze zdjec ze wzgledu na to ,ze wiekszosc moich znajomych pochodzi wlasnie z tego pieknego i ciagle rozwijajacego sie miasta.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne miasto! Zapewne nigdy w Białymstoku nie bedę, zatem dziękuję za chwilkę w tym mieście:)). Kartacze często robię, bo lubimy tę potrawe, choc nie jest to nasz regionalny przysmak.
    Serdecznie pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń

Czarna narzutka

    Zrobiłam ją dla mojej siostry, zużyłam 4 motki Kid Silka DROPS-a na drutach nr 3,0.     Tęsknię za wiosną, więc postanowiłam sprowadzić ...