Biegam z rozwianym włosem i obłędem w oczach załatwiając ostatnie sprawy przed wyjazdem. ZUS wysyła mnie do sanatorium na rehabilitację w ramach prewencji przeciwrentowej (ufff, ale to się nazywa!).
Targają mną wątpliwości, co wrzucić do walizki, czy postawić na stroje sportowe, a może na elegancję, by, jak to mówi moja córka "polansować się" na deptaku w Ciechocinku. W związku z tym "chodzą" za mną te piosenki Na deptaku w Ciechocinku i Maxi Kaz.
Poza tym gotuję, piekę, aby rodzinka przynajmniej przez kilka dni po moim wyjeździe nie padła z głodu. Potem muszą sobie sami radzić. Liczę na małą pomoc babć.
A przed wyjazdem wydziergałam kolejną chustę (moje chusty robią furorę w bliższej i dalszej rodzinie). Oto ona.
Nie wiem, jak będzie w sanatorium z dostępem do internetu i czy będę mogła tutaj zaglądać. Może się zdarzyć, że wrócę na bloga dopiero w czerwcu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz