niedziela, 30 listopada 2014

Przeczytane...

       Jakiś czas mnie było. No cóż, życie znowu mnie dopadło jak wściekły pies. Listopad był trudny dla mnie i mojej rodziny, szczególnie ostatnie dni.  Ale nie o tym chcę pisać. Sporo przeczytałam w tym czasie. Jakoś tak się składa, że gdy wypożyczam książki to wszystkie kręcą się wokół jednego tematu, bądź epoki. Tak jest i tym razem.

 "Warszawski spisek" to książka autorstwa amerykańskiego pisarza Jamesa Conroyda Martina,  która opowiada o losach rodziny Stelnickich podczas przygotowań i wybuchu powstania listopadowego. W trakcie czytania, stwierdziłam, że gdzieś się spotkałam z tymi bohaterami. Poszperałam w pamięci i przypomniałam sobie tytuł "Nie ponaglaj rzeki" tego samego autora. Warto sięgnąć najpierw po tę część, by później poznawać dalsze losy bohaterów.




   Kolejna pozycja to "Pan Whicher w Warszawie", książka napisana przez Agnieszkę Chodkowską-Gyurics i Tomasza Bochińskiego.
Akcja powieści dzieje się w ostatnich miesiącach 1862 roku, tuż przed wybuchem powstania styczniowego. Do Warszawy zostaje zaproszony detektyw Scotland Yardu "książę detektywów", aby pomóc odnaleźć zaginioną krewną cara. Postać bohatera i jego misja są autentyczne. Wątek detektywa posłużył jako pretekst, aby pokazać nastroje społeczeństwa polskiego w przededniu wybuchu powstania oraz działania carskiej ochrany z perpektywy cudzoziemca.

   Jennifer Robson we "Francuskim romansie" przenosi nas w czasy Wielkiej Wojny. Poanajemy głównych bohaterów tuż przed wybuchem I wojny światowej. Młoda dziewczyna z wyższych sfer zakochuje się w przyjacielu brata, który pochodzi z biednej, szkockiej rodziny. Na przeszkodzie temu związkowi staje matka dziewczyny. Wojna wszystko zmienia, Elizabeth wstępuje do Pomocniczego Korpusu Wojskowego Kobiet i zostaje kierowcą karetki na froncie we Francji. Uzyskuje skierowanie do służby w szpitalu polowym, gdzie lekarzem jest jej ukochany.
Kiążka swom klimatem przypomina serial "Downton Abbey".



    A dziewiarsko - trwają przygotowania do dwóch kiermaszów świątecznych - w bibliotece i w mojej szkole. Wykańczam jeszcze jeden szal. Dzieje się też piękna, jedwabana bluzeczka (z małymi przygodami) oraz sweter dla syna. Szkoda, że doba jest taka krótka. 

    A niedługo święta... Smutne będą w tym roku... Zabraknie wśród nas Mamy mojego męża...

1 komentarz:

  1. Tytuły książek zapisałam, chętnie je przeczytam, szczególnie zainteresowana jestem: "Pan Whicher w Warszawie".
    Dla mnie również doba jest za krótka - brakuje mi czasu na wszystko! Kiedyś mogłam dziergać nocami, teraz moje oczy są za słabe na "nocki":))
    A co do Świąt - dla nas też są smutne, więc rozumiem Wasz ból.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Czarna narzutka

    Zrobiłam ją dla mojej siostry, zużyłam 4 motki Kid Silka DROPS-a na drutach nr 3,0.     Tęsknię za wiosną, więc postanowiłam sprowadzić ...