środa, 2 listopada 2016

Burzy się we mnie wszystko...i Cohen w nowej odsłonie na wyciszenie

   Staram się na moim blogu nie komentować tego, co wyrabiają rządzące ekipy. Czasem dam upust swoim żalom, gdy coś już mocno dotknie moich najbliższych lub mnie. Niestety zmiany, jakie szykują się w oświacie, porażają totalną prowizorką, nieprzygotowaniem i brakiem empatii dla uczniów. Bo te zmiany, poza nauczycielami, z których wielu straci pracę, przede wszystkim dotkną uczniów.
   Minister edukacji głośno mówi, że obecne klasy 4,5,6 to roczniki tymczasowe, które będą uczyły się według tymczasowej podstawy programowej. Podstawy, której jeszcze nie ma, do której nie ma podręczników. Nie wiem, z czego będę uczyć języka polskiego klasy szóste w przyszłym roku. A co z obecnym bezpłatnym podręcznikiem? Pójdzie na śmietnik? Tyle pieniędzy państwowych, to znaczy naszych - podatników- pójdzie na przemiał.
   Obecne klasy szóste to rocznik najbardziej pokrzywdzony. Kiedyś pisałam o sześciolatkach, które najpierw poszły do pierwszej klasy i w tym samym roku cofnięto im obowiązek szkolny - drugi raz mogły rozpocząć edukację w wieku 7 lat. 
   Teraz analizuję sytuację uczniów klas szóstych i stwierdzam, że są jeszcze bardziej pokrzywdzeni. Rozpoczną naukę w klasie siódmej, do której nie ma podstawy, podręczników, ramowych planów nauczania - to znaczy, nie wiadomo jakich przedmiotów będą się uczyć i w jakim wymiarze godzin. Czy będą jakieś nowe przedmioty, do których nauczyciel będzie musiał mieć nowe kwalifikacje? Kiedy te kwalifikacje zdobyć i gdzie? Bo nie wiem, czy wiecie, że nauczyciel po ukończonej biologii nie może uczyć w klasach 4-6  przyrody. Musi mieć dodatkowe studia podyplomowe o nazwie przyroda.

   Dzieciom tym zabrano możliwość kontynuowania nauki w dobrym liceum. W jaki sposób? Ano w taki, że w tym samym roku klasę ósmą i klasę trzecią wygasających gimnazjów skończą w sumie dwa roczniki, które będą kontynuować naukę w liceum. Owszem, mają być klasy liceum wg starych, tzn. obecnie jeszcze obowiązujących programów nauczania i klasy dla "zreformowanych" uczniów. Tylko, że budynki liceów nie rozciągną się, nie przybędzie sal i zamiast po trzy, cztery klasy na poziomie o różnych profilach do wyboru, będą dwie dla starych, dwie dla zreformowanych. A co z tymi, którzy się nie dostaną (bo będzie to dwa razy trudniejsze)? Na dzień dzisiejszy prawie nie istnieje szkolnictwo zawodowe, dwa lata to za mało, aby stworzyć alternatywę dalszej edukacji. W związku z tym wielu uczniów skończy naukę na ośmiu klasach szkoły podstawowej. Nie wspominam o dalszej drodze szczęśliwców, którzy dostaną się do liceum, bo w tym samym roku dwa roczniki będą podejmować naukę na studiach wyższych.

   W mojej gminie istnieją zespoły szkół, w skład których wchodzi szkoła podstawowa i gimnazjum, uczniowie zostaną w tej samej placówce. Ale w wielu gminach szóstoklasiści gdzieś wywędrują i staną przed nowymi nauczycielami, którzy na poznanie dzieci będą mieli ni trzy, a dwa lata. To samorządy zadecydują, gdzie uczniów przerzucić. Uczniowie, rodzice nie będą mieli nic do gadania.

   A co z uczniem obecnej pierwszej klasy gimnazjum, który nie zda? Dokąd trafi, jeżeli nie będzie już naboru do pierwszych klas gimnazjów? Według ministerstwa (mam pismo z MEN z odpowiedzią na zapytanie jednego z naszych nauczycieli) będzie się uczył w klasie siódmej. Czyli ktoś, kto otrzymał świadectwo ukończenia szkoły podstawowej, kontynuował naukę na wyższym poziomie edukacyjnym, wraca do podstawówki! Będzie miał dwa świadectwa ukończenia szkoły podstawowej.  

A gdyby MEN wycofało się z reformy ( na co nie ukrywam po cichu liczę), to co z klasami szóstymi?  Otóż według obowiązującego jeszcze prawa, uczeń, który nie przystąpi sprawdzianu szóstoklasisty (test kompetencji na koniec szkoły podstawowej) nie może tejże szkoły ukończyć, powtarza klasę. Wszelkie terminy związane z procedurami przeprowadzenia sprawdzianu już minęły. Gdyby rząd się wycofał z reformy, szóstoklasiści musieliby powtarzać klasę szóstą nie ze swojej winy. 
Czyli tak też będzie niedobrze.
No, chyba żeby ktoś zmienił terminy, by móc dopełnić odpowiednich procedur. 

  Po raz kolejny decydenci dowiedli, że to nie dobro dziecka się liczy, a interesy polityczne.
Pracuję w zawodzie prawie 30 lat i takiego chaosu jeszcze nie widziałam. Zawsze uważałam, że szkoła powinna być instytucją wolną od polityki, że my nauczyciele powinniśmy uczyć tolerancji dla wszystkich, otwartości na świat, bez żadnej indoktrynacji, tak ze strony państwa, jak i kościoła. Szkoła powinna uczyć samodzielnego myślenia, by młody człowiek potrafił dokonywać mądrych wyborów.
Niestety, szkoła zawsze była zależna od polityków i to jak wygląda, jest ich "zasługą". 
   
   I mimo, że ten zawód jest moją pasją i powołaniem coraz mniej chce mi się pracować w szkole, zwłaszcza tej, którą proponuje obecna władza. Jestem tu ze względu na uczniów. To oni dają mi siłę.
Czy to znacz,że jestem przeciwko zmianom? Nie, świat wokół nas się zmienia i szkoła musi się zmieniać. Tylko zmiany te powinny być mądre, przemyślane, takie, aby jak najwięcej korzyści przynosiły uczniom.

  I egoistycznie cieszę się, że moje własne dzieci przeszły już ten etap edukacji, córka kończy studia, syn jest na drugim roku. Nie zazdroszczę rodzicom obecnych 4,5,6-klasistów.

   Dla zmiany klimatu, coś, co ostatnio mnie muzycznie zachwyciło i pozwala zapomnieć o tym, co wyżej.

4 komentarze:

  1. Kochana! Mam te same odczucia co Ty i podpisuję się pod wszystkim, co napisałaś. Też uczę polskiego w szkole podstawowej i żal mi tych dzieciaków. Tylko początek swojej pracy w szkole (zaczęłam od 1990 r.) wspominam jako czas stabilny dla szkół i naszego zawodu. Odkąd zaczęły się reformy, jest coraz gorzej, a ta obecnie planowana to już kompletny chaos. Dodam tylko, że bezpodstawne założenia, polityczne zagrywki niweczą dorobek tysięcy nauczycieli gimnazjów, którzy tworzyli te szkoły i "nauczyli się" pracować z młodzieżą. Najgorszy jest jednak kompletny nieład informacyjny. Strasznie mnie to dołuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja mam dziecko w piątej klasie i aż strach się bać :( Cohen jest dobry na wszystko, a w tej wersji nie słyszałam ;) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdaniem zupełnie niepotrzebna była reforma oświatowa tworząca gimnazja. Wtedy i na wiele lat wyrządzono krzywdę dzieciom - skutki są opłakane!
    Na pewno obecnie taka sama będzie sytuacja roczników dzieci ze starszych klas. Ale tak się dzieje w naszej Polsce. To co dobre zostało zniszczone już wcześniej, całe pokolenie płaci za błędy polityków i ludzi niekompetentnych na wysokich stanowiskach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z ciekawością czytam takie wypowiedzi. Niepokoi mnie sytuacja w Polsce i cała ta 'dobra zmiana' ale wiadomo, mam wrażenie, że media raczej bardzo się starają aby nagłaśniać to co się nowemu rządowi nie udaje. I dlatego przyjmuję te wszystkie 'rewelacje' ze pewną 'dozą nieśmiałości'. No ale jak ktoś taki jak Ty pisze, i historiach z własnego podwórka to przykro jest czytać.

    OdpowiedzUsuń

Jesienny pulowerek i pastelowa chusta

    Podczas pooperacyjnej rekonwalescencji mam więcej czasu na robótki. Kilka dni temu skończyłam jesienny pulowerek z dwóch połączonych nit...