wtorek, 9 lipca 2013

Motowidło?

Mówią, że potrzeba jest matką wynalazków. Prawda. Czy wiecie, co to jest?



To ogrodowy wiatraczek, który mówi nam, czy mocno wieje, a przy okazji jest ozdobą ogrodu. Został wkomponowany w stary korzeń, który moja mam ozdobiła donicami z kwiatami. 














Przywiozłam ze sobą motek lace Dropsa. Należało go zwinąć w kłębek. Często jako motowidła używam mojego męża, a właściwie jego rąk, za czym małżonek nie przepada specjalnie. Czasem motek zakładam na oparcie krzesła, co nie jest najwygodniejsze. Najczęściej za motowidło służą mi moje własne kolana. 


                                                     Ale dzisiaj miałam to! 

Ależ się zwijało! Robota szła pełną parą w dodatku połączyłam przyjemne (opalanie się) z pożytecznym (zwijanie wełenki).

I już zaczęłam robótkę. To eksperyment. sama jestem ciekawa co mi z tego (i czy w ogóle) wyjdzie.

Zapraszam do mojej rozdawajki. Szal jest już gotowy.

1 komentarz:

Jesienny pulowerek i pastelowa chusta

    Podczas pooperacyjnej rekonwalescencji mam więcej czasu na robótki. Kilka dni temu skończyłam jesienny pulowerek z dwóch połączonych nit...