Na ulicach, oprócz studentów, widać było ubranych w eleganckie stroje całe rodziny, które przybyły na wręczenie dyplomów absolwentom oxfordzkich uczelni.
Z tego też powodu nie mogłyśmy wejść w niektóre miejsca, ponieważ tam właśnie odbywały się uroczystości.
Wejścia pilnowali eleganccy panowie w melonikach.
większość uczelni można było podziwiać z daleka, rzucić okiem z bramy głównej na dziedziniec.
Poniżej - wejście i dziedziniec Queens College.
Rowery to bardzo powszechny środek lokomocji w Oxfordzie. Podobno łatwiej tu być potrąconym przez rowerzystę niż samochód.
Potem dotarłyśmy do Chris Church War Memorial Garden, który powstał na część poległych w I wojnie światowej.
Natknęłyśmy się także na bohaterów serii o Harrym Potterze.
Byłam już mocno zmęczona zwiedzaniem Oxfordu, i nagle wędrując bocznymi uliczkami natknęłyśmy się na miejsce, w którym natychmiast odzyskałam energię.
Cóż to mogło być? Wiadomo, sklepik z włóczkami! Tutaj każda dziewiarka natychmiast odzyskuje siły.
I nie mogłam się powstrzymać, aby nie zostać właścicielką tego to oto precelka.
Pamiętacie moją relację z Cambridge? Zachwycałam się tym miastem akademickim. Oxford nie zrobił na mnie takiego wrażenia. Zdecydowanie bardziej podobało mi się pierwsze miasto.
W drodze powrotnej wstąpiłyśmy do Bicester, gdzie znajduje się olbrzymi outlet.
Tu natknęłam się na sklep Missoni, markę która wypromowała wzór chevron.
Materiały, z których wykonano ubrania nie zachwyciły mnie. Nic naturalnego, sam poliester. Zastanawiałam się, za co ludzie płacą tyle pieniędzy? Tylko za znaczek znanej marki?
Na dzisiaj tyle. Ciąg dalszy nastąpi...
Wspaniała wyprawa, ciekawa relacja. Czekam na dalsze informacje.
OdpowiedzUsuńWspaniała wyprawa :-) Piękne miejsca odwiedziłaś :-)
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać ciągu dalszego...
Pozdrawiam serdecznie.