sobota, 31 marca 2012

Bluzeczka robiona od góry z piorunem w tle

   Okna umyte ( dzięki mojej wspaniałej córce), porządki świąteczne prawie skończone, pasztet się piecze, a reszta prac rozplanowana na następny tydzień. Gdyby nie moja córcia, urobiłabym sobie ręce do ziemi. Ciasta wychodzą jej, że ja nie umywam się ze swoimi. To klasyczny przykład, gdy uczeń przerósł mistrza.
   W tak zwanym międzyczasie zaczęłam  dziergać bluzeczkę robioną od góry. Nieoceniona Antonina na swoim blogu bardzo jasno opisała tę metodę. Mało tego, rozliczyła oczka dla poszczególnych rozmiarów!
   A najbliższe wieczory szykują się długie, gdyż w wyniku uderzenia jedynego pioruna w okolicy, telewizor nie nadaje się do użytku. Czas spożytkuję na robienie na drutach słuchając radiowej trójki, mojej ulubionej stacji, która właśnie obchodzi złote gody, czyli 50-lecie swojego istnienia.


 


   Dekolt będzie trochę większy na mnie, bo nie jestem taka szerokoramienna jak Margolka. Jestem zachwycona tą metodą, tym bardziej, że włóczki mam "na styk", więc będę mogła robótkę skończyć, gdy zabraknie materiału. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jesienny pulowerek i pastelowa chusta

    Podczas pooperacyjnej rekonwalescencji mam więcej czasu na robótki. Kilka dni temu skończyłam jesienny pulowerek z dwóch połączonych nit...