wtorek, 8 lipca 2025

Wakacje...

 ... mam od tygodnia!

   Oj, bardzo już potrzebowałam odpoczynku. Koniec czerwca dał mi się we znaki - podręczniki w bibliotece to katorżnicza praca, trzeba było je zebrać od pięciuset uczniów, jakoś poukładać je, by zmieściły się nowe, które przyjdą w sierpniu. To temat rzeka, nie będę Was zanudzać.

   W sumie przez ten tydzień sporo się wydarzyło. Przede wszystkim odbyło się pierwsze spotkanie miłośniczek robótek ręcznych w mojej wiejskiej bibliotece. To taka trochę reaktywacja tego, co działo się tu kilka lat temu. Jednak teraz odbyło się to w Miejscu Aktywności Lokalnej, które powstało przy bibliotece.

             

Więcej zdjęć tutaj (klik)

   Miałam okazję ponownie spotkać się z Natalią, która przychodziła na nasze robótkowe spotkania w poprzednim wydaniu, spotkać nowe osoby, pasjonatki rękodzieła, min. magdaisznurek, którą od jakiegoś czasu obserwuję na FB. Fajnie było spotkać się w realny świecie. Mam nadzieję na kolejne spotkania i czekam z niecierpliwością.

   Od tygodnia intensywnie pracuję w moim ogrodzie. Stwierdziłam, że czas na zmiany. W moich działaniach bardzo wspomógł mnie zięć, który wykonał najcięższe prace oraz mąż. Wyciął stare krzewy iglaste, wykopał karpy, przekopał ziemię. Iglaki od jakiegoś czasu mi mocno chorowały, brązowiały, wyglądały brzydko. Dlatego postanowiłam to zmienić.

Przed zmianą było tak.

 

Po usunięciu krzewów tak.


   Po posadzeniu nowych roślin - hortensji bukietowych, szałwii, lawendy i przetacznika - rabata jest lżejsza i bardziej kolorowa. Gdy hortensje się rozrosną będzie pięknie!








Do odświeżenia została druga część rabaty. Jednak w te wakacje raczej nie zdążę. Udało mi się jednak zrobić taki mały skalniak w miejscu, gdzie nic mi nie rosło (kiedyś było tam szambo).


   Teraz siedzę non stop na tarasie i podziwiam. Oczywiście też coś szydełkuję. Pod koniec czerwca dla znajomej powstała mandala o średnicy 45 cm. 


A teraz na tacie są kwadraty, duuużo kwadratów.

Przeczytałam/wysłuchałam:
40. "Soledad znaczy samotność" -  Carole Martinez
41. "Mazurski przekręt" - Bartłomiej Świderski
42. "Słup ognia" -Ken Follet
43. "Wiatr zna moje imię" - Isabel Allende
44. "Lekcje pływania" - Claire Fuller
45. "Dżentelmen w Moskwie" Amor Towles

A w międzyczasie szykuję się do podróży. Relacja pojawi się na pewno.






środa, 11 czerwca 2025

Mandala

 Powstała dla znajomej - średnica 50 cm, kordonek Maximum przyjemności szary ze srebrną nitką, szydełko2,0, wzór Lilianna od Aurelii Myszki Szarej (klik). Prezentuje się tak.

Na mojej ścianie

U właścicielki w miejscu docelowym
Przeczytałam/wysłuchałam:

39. "Daleko od Babiej Góry" Irena Małysa

niedziela, 8 czerwca 2025

Neonowy - kolejny i chusta Dziurella

       Powstał kolejny kardigan z serii neonowych. Tym połączenie chabrowego koloru z zielonym jabłuszkiem. Wykonany został z kokonka bawełna/akryl 50%/50%. Zużyłam 2x1200m+2x250m, szydełko 3,0.



   Równolegle z kardiganem powstawała chusta Dziurella według tego darmowego wzoru (klik). Wzór jest prosty, powtarzalny i niezwykle efektowny. Tę chustę zrobiłam z motka 1300m mieszanki akrylu i wełny merino, szydełkiem 3,5. Zdjęcia chusty zrobiłam w ostatniej chwili, ponieważ prawie natychmiast znalazła swoją nową właścicielkę.



      W ubiegłym tygodniu, z okazji Dnia Dziecka w mojej szkole odbył się Festiwal Sztuk Rozmaitych. Poproszono mnie, abym wystawiła swoje prace szydełkowe i poprowadziła miniwarsztaty dla chętnych. Moja propozycja miała być jedną z wielu. Okazało się, że
moje stoisko cieszyło się olbrzymim zainteresowaniem. Cieszy mnie to bardzo, że dzieciaki garną się do robótek ręcznych. Muszę pomyśleć, aby zorganizować stałe zajęcia dla chętnych.

  




Przeczytałam/wysłuchałam:
33. "Szacki. Ziarno prawdy" Zygmunt Miłoszewski
34. "Perfumeria na rozstaju dróg" Magdalena Witkiewicz
35. Zielarnia pod starym dębem" - Magdalena Witkiewicz
36. "Zima w Małej Przytulnej" Magdalena Witkiewicz
37. "Miasto mgieł" Michał Śmielak
38. Cymanowski młyn" Magdalena Witkiewicz, Stefan Darda

wtorek, 13 maja 2025

Weekendowe podróże i koncert

    W majowy weekend, jak co roku, wyjechałam nad morze. "Ale masz dobrze, że masz domek nad morzem, możesz jeździć kiedy chcesz" - tak mówią znajomi. 

   Nie wiedzą, że taki domek to nie tylko przyjemność ale obowiązek i koszty. Trzeba utrzymać, dokonywać koniecznych napraw, dbać o ogród. Najwięcej pracy jest jesienią  -  gdy zamykamy domek na zimę (nie jest całoroczny), trzeba go odpowiednio zabezpieczyć, odłączyć wodę i tym podobne prace - i wiosną, gdy domek trzeba przywrócić do życia. Robimy to zawsze w pierwszy majowy weekend, od tego momentu domek tętni życiem, zawsze ktoś z niego korzysta. Najwięcej czasu spędzają tu moi rodzice, którzy stworzyli to miejsce i je uwielbiają. 

W tym roku wypad był krótki (tak się ułożyły wolne dni), jak wiecie nie było najcieplej, chociaż piątek nie był najgorszy, nawet krótkie spodenki można było założyć, co widać na obrazku poniżej.


   W sobotę, po dwóch dniach pracy udało nam się na chwilę wyskoczyć nad morze. Było piękne słońce, ale temperatura nie rozpieszczała, a wiatr bardzo mocno wiał i sypał piachem w oczy.


   Wieczorami powstawał taki oto kwiat - zapinka do chusty, szala. Na dzikiej jabłoni pięknie się prezentuje.


   Niestety powrót był koszmarny. Podróż, która zazwyczaj zajmuje nam ok. 6 godzin trwała ponad 9. Chyba pół Polski spędzało ten weekend nad morzem.

 Kolejny weekend spędziłam w Krakowie. Głównym powodem wyjazdu był kolejny koncert w Polsce mojego ulubionego skrzypka Davida Garretta, to trasa koncertowa z nową płytą "Millennium symphony". Bilety kupiłam jesienią i nie mogłam się doczekać tego wydarzenia. Stwierdziłam, że to jest świetna okazja, aby zwiedzić Kraków nie jako opiekun wycieczki szkolnej, gdy moja uwaga skupiona była na podopiecznych, a nie na pięknie miasta, a jako turystka. Bywałam na Wawelu, ale tylko na dziedzińcu, nie miałam okazji podziwiać wawelskich komnat. Zaplanowałam więc pobyt, kupiłam bilety i zwiedzałam. Pierwszego dnia, po przyjeździe do miasta i zakwaterowaniu się w tutaj (klik) poszliśmy na Rynek. Pierwszym punktem zwiedzania był Kościół Mariacki i oczywiście ołtarz Wita Stwosza, później spacer uliczkami Krakowa. Pogoda nie rozpieszczała, ale drobny deszcz nie zniechęcił mnie do zwiedzania i smakowania krakowskich smaków u Hawełki.






   Kolejny dzień to zwiedzanie Wawelu, prywatnych komnat królewski, spacer po błoniach krakowskich i odwiedziny u Smoka Wawelskiego.

                                       Barbakan



Jan Matejko

Jama Michalikowa
Jeden z arrasów z kolekcji króla Zygmunta Augusta


Wawel - dziedziniec
             
Łoże królewskie



       
Apteczka
Srebra z zastawy królewskiej

Porcelana miśnieńska z zastawy królewskiej

Nie wiedziałam, ze na Wawelu był apartament do dyspozycji prezydenta. Urządzono go w dwudziestoleciu międzywojennym dla prezydenta Ignacego Mościckiego. 



   Sypialnia prezydenta Mościckiego powstała w średniowiecznej Duńskiej, w XVI wieku mieściło się tu mieszkanie podkomorzego, a w wieku XVII - jak głosi legenda - król Zygmunt III Waza urządził sobie pracownię alchemiczną. W latach 1927 - 1939 pokój pełnił funkcję sypialnię prezydenta. To wtedy zamówiono komplet mebli w stylu art deco. Do sypialni przylega łazienka wyłożona kararyjskim marmurem z wyposażeniem sprowadzonym z Anglii. Armatura pokryta jest srebrem.
 Dopiero Lech Wałęsa, jako prezydent, przekazał apartament na rzecz muzeum na Wawelu.


   Po zwiedzaniu Wawelu, spacerze i dobrym obiedzie tutaj (klik), wróciliśmy do naszego apartamentu, by odpocząć i przygotować się na wieczorny koncert.  


    Koncert był fantastyczny! David Garrett to utalentowany skrzypek, który łączy muzykę klasyczną z innymi, lżejszymi gatunkami muzycznymi. Ma świetny kontakt z publicznością, a jego koncerty są pełne niespodzianek.


Przeczytałam/wysłuchałam:
29. "Matki Rzeszy. Czas ucieczki" t.2 - Sabina Waszut
30. "Matki Rzeszy. Stracone pokolenie." Sabina Waszut
31. "Szacki. Uwikłanie." Zygmunt Miłoszewski - świetna realizacja audioteki, czytają Michał 
      Żebrowski, Karolina Gorczyca, Krzysztof Czeczot, Piotr Cyrwus.
32. "Mężowie Konstancina" - Ewelina Ślotała - ostatnia książka o elitach Konstancina.



Wakacje...

 ... mam od tygodnia!    Oj, bardzo już potrzebowałam odpoczynku. Koniec czerwca dał mi się we znaki - podręczniki w bibliotece to katorżnic...