piątek, 31 sierpnia 2012

"Jeździec miedziany", "Tatiana i Aleksander", "Ogród letni" i... powrót do pracy

 

 Paullina Simons w swojej trylogii opisała dzieje wielkiej miłości, która ma początek pewnego letniego dnia w Leningradzie, tuż przed inwazją Niemiec na Związek Radziecki w 1941 roku. 

   W pierwszej części poznajemy koszmar wojny i blokady Leningradu, gdzie szanse na przeżycie były niewielkie. Tylko wielki hart ducha, odwaga i miłość pozwoliły przeżyć ten koszmar.







   W drugiej części główna bohaterka rozpoczyna nowe życie w Stanach Zjednoczonych. Jednak, aby tam dotrzeć musiała pokonać liczne przeszkody. Jej syn rodzi się już w Ameryce. Bohaterka nie wie, czy jej mąż żyje, nie traci jednak nadziei. W końcu, po wielu perypetiach w okupowanym przez aliantów Berlinie, Tatiana przywozi męża do domu.



  Trzecia część to opis życia bohaterów w Stanach.

Trudno jest im zapomnieć o koszmarach wojny, poza tym Aleksander jest podejrzewany o szpiegostwo na rzecz Związku Radzieckiego. Początki ich życia w nowej ojczyźnie to wieloletnia tułaczka z miejsca na miejsce. Gdy w końcu osiadają w jednym miejscu, codzienne życie we dwoje zaczyna być trudne. Po kilku latach dochodzą kłopoty z najstarszym synem, który trafił do niewoli podczas wojny w Wietnamie.
    Warto sięgnąć po te książki, gdyż można dowiedzieć się wiele o życiu w Rosji radzieckiej. I nie są to opinie nic nie wiedzącej Amerykanki. Autorka jest Rosjanką, której wraz z rodzicami udało się wyjechać w latach 70-tych z ZSRR, zaś jej dziadkowie byli dysydentami. Wiele historii oparła na rzeczywistych wydarzeniach, które przeżyli jej najbliżsi.

  Po rocznej przerwie, podczas której "reperowałam" swoje zdrowie, rehabilitowałam się i zażywałam sanatoryjnych zabiegów - wracam do pracy. Będę miała mniej czasu na dziergotki i lektury, ale to wcale nie znaczy, że zaprzestanę tego. Czytałam zawsze i wszędzie, a i z drutami pojawiam się w różnych i nieoczekiwanych miejscach. 

wtorek, 21 sierpnia 2012

Szara tunika

    Pisałam już wcześniej o pechowej szarej silky cashmere . Po zrobieniu poncza zostało mi jeszcze trochę i wydumałam taką tunikę. Ponieważ było jej za mało (poncza nie chcę się pozbawiać), więc wykorzystałam resztki merino baby, zakupionego jakiś czas temu w tym sklepie.
Dół tuniki oraz dekolt wykończyłam wzorem, który znalazłam tutaj.
















                                    
 Na skończenie czekają jeszcze dwie  robótki - beżowy, ażurowy sweterek z cieniutkiej bawełny dla córki i szal pod aplikację. Muszę się sprężać, bo już niebawem nie będę miała tyle czasu na robótki :-(

czwartek, 16 sierpnia 2012

Wróciłam

Wiadomo, że wszystko co dobre szybko się kończy :-( . Mój pobyt nad morzem jest już przeszłością. Nie marnowałam tam czasu, miałam wiele zajęć. Przede wszystkim odpoczywałam, wdychałam jod, opalałam się, czytałam i uprawiałam różne sporty ( nie zawsze przewidziałam odpowiedni strój).


             









Ale o drutach nie zapominałam. Dzierganie na plaży jest całkiem przyjemne.









I przywiozłam  dwie skończone robótki i zaczęte również dwie. Oto te, które już można nosić. 


Szare ponczo z silky cashmire. Niestety ta włóczka była już trzeci raz przerabiana, ponieważ dotychczasowe wyroby miały pecha w praniu. Bardzo drastycznie zmieniały swój rozmiar na taki, w jaki żadnym cudem bym się nie wcisnęła. Moja córka otrzymała zakaz prania tego poncza.




Zastanawiam się jeszcze, czy nałożyć na nie aplikację. Zobaczę.













Koralowa chusta z filisilk. Bardzo zwiewna, delikatna w dotyku, w sam raz na lato.Kilka zdjęć jeszcze znad morza i kilka już na Margolce.







 To nie Margolka, aż tak się nie zmieniła. To wiedźma, która stoi w ogródku przy domku, w którym spędzamy wakacje. Koniecznie chciała zapozować do zdjęcia. 
 






środa, 15 sierpnia 2012

"Lilka"

   "Lilka"  o opowieść o odchodzeniu. Główna bohaterka, to kobieta po pięćdziesiątce, która nagle dowiaduje się, że mąż źle czuje się w związku i chce odejść po wielu latach, wydawałoby się udanego, małżeństwa. Na dodatek jej przyrodnia siostra, niezbyt lubiana, zaczyna ciężko chorować. 
   Bohaterka wspomina tych, którzy ją kochali, których ona kochała i straciła, a także tych, od których zaznała krzywdy. Powoli porządkuje swoje życie i emocje.
   Podczas opieki nad siostrą, tytułową Lilką, kobiety zaczyna łączyć coraz silniejsza więź, znikają negatywne emocje. Odchodzenie Lilki jest trudnym przeżyciem dla bohaterki. To wzruszająca książka, którą warto przeczytać.

Czarna narzutka

    Zrobiłam ją dla mojej siostry, zużyłam 4 motki Kid Silka DROPS-a na drutach nr 3,0.     Tęsknię za wiosną, więc postanowiłam sprowadzić ...