niedziela, 22 stycznia 2017

Męski zestaw i przeczytane

   Mój mąż zgłosił zapotrzebowanie na nową czapkę, która pasowałaby mu do nowego zimowego płaszczyka. Stwierdził, że pod szyję również coś by się przydało. Obydwoje doszliśmy do wniosku, ze szalik nie, za to niewielki komin i owszem. W związku z tym weszłam na bloga Antoniny (klik), gdzie znalazłam gotowy przepis na męską czapkę. Komin zrobiony wg tego samego wzoru. Całość przypadła właścicielowi do gustu, prezentuje się tak.






  
 "Jestem żoną szejka" Laili Shukri to opowieść o Polce, która pracując w amerykańskiej firmie farmaceutycznej w Zjednoczonych Emiratach Arabskich poznała jednego z najbogatszych szejków. Mimo ostrzeżeń rodziny i znajomych poślubia go. W książce opisuje życie w niewyobrażalnym luksusie, jednak życie to nie jest pozbawione wyrzeczeń i ograniczeń. Kobieta zderza się z ogromnymi różnicami kulturowymi dotyczącymi pozycji kobiety w świecie arabskim. 
  Autorka opisuje swoje przeżycia, a także dzieli się z czytelnikami historiami kobiet, które weszły w ten świat i nie miały tyle szczęścia, co ona. Po przeczytaniu tej książki mam takie przemyślenia - wielkie bogactwo deprawuje, niszczy człowieka, któremu wydaje się, że jest ponad prawem, ponad innymi. 
     I cieszę się z życia, które mam.


  "Nic nadzwyczajnego" Michała Rusinka to ciepła opowieść o noblistce Wisławie Szymborskiej. Autor kreśli portret poetki, skromnej kobiety, która bardzo nie lubiła być na "świeczniku", osoby z niesamowitym poczuciem humoru. 
   Michał Rusinek, wieloletni sekretarz Szymborskiej, opowiada historie z życia, jest to jednak opowieść taktowna, nie zdradzająca sekretów, nie przekraczająca granic dobrego smaku, nie szukająca sensacji. Dlatego bardzo ta książka przypadła mi do serca. We współczesnej gonitwie za tanimi sensacjami to jest opowieść pełna ciepła i szacunku do drugiej osoby. I napisana pięknym językiem. Gorąco polecam.

niedziela, 15 stycznia 2017

Licytacja na WOŚP

   Po raz 25 gra Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Od samego początku wspieram tę akcję. Nadal będę to robić. Inicjatywa szlachetna. I niech oponenci mówią co chcą - nikt nie zrobił tyle co Jurek Owsiak. Przez ostatnie lata moja pomoc ma bardzo osobisty wymiar. To sprzęt zakupiony przez WOŚP utrzymywał funkcje życiowe, gdy mój syn był w śpiączce, każdy sprzęt w CZD, z którego korzystał mój syn był zakupiony przez fundację WOŚP.
 Dzisiaj chciałabym zachęcić Was do licytowania przepięknej biżuterii sutaszowej wykonanej przez pasjonatki tego typu rękodzieła. Jedną z nich jest moja siostra, której prace kiedyś prezentowałam na moim blogu. Licytujcie, przekazujcie dalej, co cel jest szczytny. Nawiasem mówiąc modelką jest właśnie moja siostra.




środa, 11 stycznia 2017

Na siarczyste mrozy

   Zima nie chce odpuścić, temperatury niskie, więc postanowiłam zrobić kolejny zimowy zestaw. Tym razem w  czerwieni, z tego co pozostało mi ze sweterka Carmen.
   Czapka i komin są grube, ponieważ dziergane z poczwórnej nitki połączonych Angory de Luxe YarnArt i Angory Gold Star Alize. 
Zestaw pasuje do płaszcza i do kurtki, i co ważne, jest naprawdę cieplutki.















   Jakiś czas temu planowałam wydziergać sobie narzutę na fotel w moim gabineciku.  W końcu natknęłam się w znanym sklepie z wyposażeniem wnętrz na pled, który idealnie wpisał się w moje potrzeby. Moje dziewiarskie miejsce pracy prezentuje się tak jak widać na załączonym obrazku.

wtorek, 10 stycznia 2017

Sweterek Carmen i przeczytane

   Skończyłam kardigan, który ze względu na kolor i formę nazwałam sweterkiem Carmen. Jest to prosty kardigan, którego jedyną ozdobą są włóczki użyte do jego wykonania. Połączyłam dwie nitki: Angorę de Luxe YarnArt kolor 3024 z Angorą Gold Star Alize, co dało piękną, głęboką czerwień. Zaś "smaczku" całości dodaje włóczka Jungle YarnArt. Włóczki są bardzo wydajne, w związku z tym powstaje zimowa czapka z kominem lub szalem ( tu się jeszcze waham).
   Sweterek Carmen prezentuje się tak. 









   Szybko się dziergało,  sweter jest cieplutki, chociaż z dużą zawartością akrylu

   Pomimo, że okres świąteczno-noworoczny był intensywny w wydarzenia znalazłam czas na przeczytanie kilku książek. Pisałam już kiedyś, że czytam mimochodem, przy każdej nadarzającej się okazji (nawet przy smażeniu naleśników), więc trochę lektur do podzielenia się z Wami się uzbierało.
 
    
"Szeptucha" Katarzyny Bereniki Miszczuk to taka trochę fantastyczna opowieść o tym, co by było, gdyby Mieszko I nie przyjął chrztu. Rzecz dzieje się współcześnie, ale w całej historii przewija się mitologia Słowian. Młoda adeptka medycyny, zanim ostatecznie podejmie decyzję o swoim przyszłym życiu musi odbyć praktyki i wiejskiej szeptuchy. Trafia do Bielin, gdzie poznaje przystojnego Mieszka. Okazuje się, że Gosława - Gosia ma tajemniczy dar, o którym nie miała pojęcia. Ciekawa pozycja chociażby z tego powodu, że poznajemy alternatywną wersję historii Polski. Czekam na część drugą.


    "Siostry" Agnieszki Krawczyk to książki z serii tych, w których główna bohaterka z korporacyjnej rzeczywistości trafia do małej miejscowości, w której zaczyna wieść sielskie, spokojne życie. Coraz więcej takich książek trafia w moje ręce. Przypadek? Nie wiem, nie pracuję w korporacji, jednak życie tak pędzi, że gdzieś tkwi we mnie tęsknota za życiem, w którym mam czas na realizację moich pasji, że na dodatek da mi to utrzymanie, a jednocześnie spokój wewnętrzny. Być może dlatego coraz częściej intuicyjnie wybieram do czytania takie historie.
   Bohaterka tej opowieści ma dobrą pracę, piękne mieszkanie, chłopaka, nie do końca jednak jest zadowolona ze swojego życia. Cierniem w jej sercu jest to, że nie znała swojej matki, która opuściła ją i jej ojca, gdy była malutka. Po latach otrzymuje wiadomość, że pogrzebie swojej matki. Podczas ceremonii, na którą jedzie z przyrodnią siostrą, dowiaduje się, że ma jeszcze jedną - dziewięcioletnią - siostrę, którą musi się zaopiekować. Postanawia, że na trochę zostanie w Zmysłowie. Poznaje powoli życie swojej matki, ludzi, którzy ją otaczali. Książka przypadła mi tym bardziej do gustu, że wystąpiły wątki dotyczące moich pasji - dziewiarski oraz ten nowszy związany z odnawianiem mebli. To pierwsza część sagi "Czary codzienności". Czekam na kolejną.
 
 "Nefrytowa szpilka" Joanny Miszczuk to opowieść o trudnej drodze do odnalezienia swojego miejsca na ziemi. Melania, dziewczyna z bardzo biednego domu, dzięki swojej ciężkiej pracy, konsekwencji w dążeniu do realizacji postawionych celów, osiąga sukces zawodowy i finansowy. Po drodze gdzieś jednak gubi miłość swojego życia. Los  sprawia, że na jej drodze ponownie stanie mężczyzna, którego tak bardzo kochała. 
   Jak potoczy się jej życie? Sięgnijcie po książkę, czyta się bardzo dobrze.





sobota, 7 stycznia 2017

Podsumowania dwa...

    Czas płynie szybko, ani się obejrzałam, a już minął tydzień nowego roku. Dopiero teraz mam chwilę, aby dokonać podsumowania moich robótkowych poczynań. Myślałam, że ubiegły rok nie był tak obfity dziewiarsko. Okazało się, że się myliłam. Chyba już tak mimochodem dziergam i nawet nie mam świadomości, z przez rok tak dużo się tego uzbierało.

W liczbach wygląda to tak:
    sweterki/bluzki - 11  
    w to wchodzą 4 przeróbki wcześniej wydzierganych swetrów (zmiana rozmiaru z większego na    
    mniejszy).
    kocyki dziecięce - 2
   chusty - 7
   szale - 1
   czapki - 1
   sweterki na telefon - 24
   serwetki szydełkowe - 2 
   pisanki szydełkowe - 23
  wizyta w sklepie e-dziewiarki we Wrocławiu - 1
  debiut jako testerka - 1
  waga - mniej 15 kg !!!!! 
  koncert Davida Garretta - 1

   I mogę powiedzieć, że wytrwałam prawie drugi rok w moim postanowieniu,aby nie kupować nowych włóczek, jedynie Mikołajowi zasugerowałam prezent - ale przecież to nie JA kupowałam, prawda?
Myślę, że jeszcze trochę wytrwam w tym postanowieniu, bo jeszcze jakieś 7 sweterków/bluzeczek czeka na przerobienie, więc bardziej skupię się na pruciu i wymyślaniu nowych form.
Nie mogę nie napisać o nowej pasji, czyli odnawianiu mebli. Nie ukrywam, że już mi tego brakuje, może podczas ferii zaaranżuję sobie jakiś mały kącik w pralni, by co nieco przemalować.
   Przeczytałam bardzo dużo książek, o wszystkich nawet nie zdążyłam pisać na blogu. Czytam nadal namiętnie (to zresztą jest moja największa pasja odkąd nauczyłam się czytać). Pamiętam, jak moja mama przestrzegała mojego, wówczas przyszłego męża, że jak się zaczytam, to nic dookoła mnie nie istnieje. Nie wystraszył się... domu nie spaliłam, dzieci z głodu nie płakały, a widząc matkę z książką przyjęły to za normę i również są czytające. Śmieję się, że nasza rodzina bardzo podnosi statystyki czytelnictwa Polaków. 
   Z prezentowych włóczek kończy się piękny, czerwony kardigan. Już niewiele do końca zostało.
   Po wczorajszym dniu mogę dokonać drugiego podsumowania. Obchodziłam bardzo okrągłe urodziny. Sama się dziwię, że czas ta k szybko upływa. Nie czuję się na tyle lat.
   Jakie było to moje dotychczasowe życie?
Ano bywało różnie, ale generalnie spełniły się moje młodzieńcze marzenia, skończyłam studia, wykonuję zawód, który nie jest łatwy, ale daje mi wiele satysfakcji, mam wspaniałego męża, dwoje dzieci, dom. Cały czas się rozwijam, uczę nowych rzeczy, poznaję ciekawych ludzi, realizuję swoje pasje. Zaś w trudnych chwilach zawsze mogę liczyć na wsparcie rodziny, otaczają mnie niezwykli ludzie, którzy dają mi energię i dzięki którym mam siłę, by  przezwyciężać trudności. 
   Nauczyłam się, że nie warto narzekać, marudzić, kłócić się - szkoda na to życia. Trzeba cieszyć się tym, co daje każdy nowy dzień, bo nawet nie zdajemy sprawy, jak szybko i nagle wszystko może się odwrócić. Doświadczyłam tego przy chorobie mojego syna. 
   Cieszę każdym dniem z ludźmi, którzy mnie otaczają,cieszę się piękną pogodą, słońcem, skrzącym się w mrozie śniegiem, bo życie jest piękne...
                                                                            
                                                                I tego i Wam w Nowym Roku 2017 życzę.

Czarna narzutka

    Zrobiłam ją dla mojej siostry, zużyłam 4 motki Kid Silka DROPS-a na drutach nr 3,0.     Tęsknię za wiosną, więc postanowiłam sprowadzić ...