piątek, 29 lipca 2016

"Dziewczyny z Syberii" i przygotowania do wyjazdu

    "Dziewczyny z Syberii" Anny Herbich to bardzo przejmująca opowieść o kobietach, które przeżyły sowieckie łagry.  Losy bohaterek różnie potoczyły się po powrocie z zesłania, niektóre zamieszkały poza granicami kraju, inne żyją w Polsce, zaś jedna z bohaterek została w swoich rodzinnych stronach (obecnie jest to Białoruś) Wszystkie kobiety łączy jedno - niesamowity hart ducha i silna wola przeżycia. Nie wiem, czy współcześni ludzie daliby radę przejść przez piekło łagru. Polecam tę książkę wszystkim, starszym oraz młodym ludziom, którzy często narzekają, że brak im tego lub tamtego, że jeszcze jakiś nowy gadżet elektroniczny by się przydał. Warto poznać osoby, dla których najcenniejszym darem jest życie.

A ja powoli przygotowuję się do wyjazdu nad morze w moje ukochane od lat miejsce, aby zregenerować siły po remoncie i renowacjach, które właśnie zakończyłam. W zasadzie to jeszcze dwie szafy mam do przemalowania, ale niestety czas mi się skończył. Wczoraj szafa w pokoju syna zyskała nowe oblicze. 
                                                                            










    A moja w sypialni musi poczekać do następnych wakacji.
   Idę poszperać w pudłach z włóczkami, aby przygotować sobie wyjazdowe robótki.

poniedziałek, 25 lipca 2016

"Samulka"

   Trochę dziwnie czytało mi się "Samulkę" Kingi Facon. Po pierwsze dlatego, że byłam zaskoczona faktem, że pani Kinga napisała książkę ( nie znałam jej z tej strony). Po drugie dlatego, że znam postaci drugoplanowe (imiona bohaterów nie są zmienione). Po trzecie - opisany kościół to moja parafia. Kawiarnia pod Aniołami naprawdę istnieje i funkcjonuje dokładnie tak, jak autorka o tym napisała. Na marginesie - fantastyczne miejsce, przepyszne ciasta i kawa. Pani Kinga występuje jako jedna z bohaterek pod własnym imieniem. A niektóre dzieci uczyłam kiedyś...
   Główna bohaterka to kobieta, która zmaga się z depresją. Przeprowadza się do małej miejscowości, aby zapomnieć o tragicznych zdarzeniach. Na swojej drodze napotyka ludzi, którzy wyciągają do niej pomocną dłoń, a być może spotyka też miłość swojego życia. Dosyć mocno w książce zaznaczony jest wątek wiary, aczkolwiek bez moralizatorstwa i nawracania na siłę.
 

Sweterek z tasiemkowej włóczki

   W końcu prezentuję tak długo zapowiadany letni sweterek z tasiemkowej włóczki Lunare LANA GROSSY (42% bawełna, 58% poliester). Urzekł mnie grafitowy kolor, na brzegu tasiemki lekko przetarty momentami do ecru. Niestety w sklepie internetowym były tylko cztery motki. Owszem, jestem w procesie chudnięcia (12 kg mniej!!!), ale nie zrzuciłam tyle, by mi 4 motki po 100m wystarczyły na sweterek. W związku z tym dobrałam 4 motki tej samej włóczki w kolorze ecru i tak z ośmiu moteczków (wyrobiłam do cna) powstał prosty sweterek na chłodniejsze letnie dni.

                           













   Żeby nie było, nadal szlifuję i maluję. Powoli kończę odnawiać szafę w pokoju syna. Szkoda, że lipiec taki krótki, jeszcze mam dwie duże szafy do przemalowania. Niestety przed wyjazdem czasu mi nie starczy. A po powrocie z wyjazdu od razu do pracy. Chyba będę musiała odłożyć odnawianie na następne wakacje. Gdybym miała warsztat stolarski z prawdziwego zdarzenia, ogrzewany, oświetlony to i zimą mogłabym to "bawić się" drewnem. A ja zaadaptowałam blaszany garaż na moje poczynania. 
   A poza powyższymi moimi poczynaniami szukam inspiracji na elegancki szal do sukienki na wesele. 
I pamiętajcie o rozdawajce piątej.

piątek, 22 lipca 2016

Rozdawajka piąta

   Jak ten czas leci. Nie obejrzałam się, a to już minęło pięć lat mojego blogowania. Wiele się przez ten czas wydarzyło i dobrego, i tego gorszego, niemniej jednak z radością realizuję swoje pasje oraz poznaję ciekawe osoby.
   Wiem, że mam grono wiernych czytelników, zawsze miło mi jest czytać ich komentarze, zagląda do mnie sporo osób. I zawsze cieszę się, jeżeli pojawia się nowy obserwator.
   W związku z tym, rzec można okrągłym, jubileuszem ogłaszam piątą rozdawajkę dla uważnych czytelników mojego bloga.

Zasady rozdawajki są następujące, należy:
- przesłać odpowiedź na pytanie dotyczące mojego bloga na adres gosio67@gmail.com
- rozreklamować rozdawajkę na swoim blogu wklejając banerek,
- zostać obserwatorem mojego bloga, nie jest to warunek konieczny, niemniej jednak będzie to miły 
  gest z Waszej strony.

 Pytanie brzmi: 
Ile  wersji chusty Tercet  prezentowałam na blogu?

Pytania proszę nadsyłać na podany wyżej e-mail do 18 sierpnia. Przedmiotem rozdawajki jest prezentowana ta chusta (na zdjęciu).

poniedziałek, 18 lipca 2016

Drugie życie szafek nocnych

Dwie sosnowe szafki nocne z mojej sypialni przeszły metamorfozę.
 Tak było przed zmianą.
A tak po moich poczynaniach.

 





Szafki mają lustrzane odbicie wzoru.


 Wnętrza szuflad okleiłam papierem, który pasuje kolorystycznie do wzoru na frontach szuflad.
 Z tej przeróbki jestem wyjątkowo zadowolona. Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania.
I okazało się, że ta metamorfoza wcale nie była taka trudna do wykonania. Internet to olbrzymie źródło wiedzy i inspiracji. Tak było w tym przypadku. 
    Sweterek się dzieje, już powstają rękawy.

piątek, 15 lipca 2016

I znowu coś w drewnie

   Tak, tak, wiem , że nie do końca na temat, ale to co pokażę, to też w końcu rękodzieło. Szlifierka to moje ostatnio ulubione i najczęściej używane narzędzie. Przyznam się bez bicia, że dzisiaj (o zgrozo!!!) nawet nie tknęłam drutów. Normalnie, bez nowego bzika, pewnie już bym prezentowała sweterek, którego zajawkę pokazywałam w poprzednim poście. A tak pokazuję, co znowu zmajstrowałam w moim zaimprowizowanym warsztacie stolarskim.
   Najpierw szafka nocna z pokoju syna. Zwykła, sosnowa, ale dosyć mocno sfatygowana. Zyskała nowy wygląd, pasuje kolorystycznie do nowych ścian. Zeszlifowałam blat i na nowo polakierowałam. Resztę pomalowałam farbą kredową, przetarłam, naniosłam wzorek i nawoskowałam. Wnętrza szuflad wykleiłam kolorowym papierem i polakierowałam. Ponieważ to moje pierwsze kroki z farbami kredowymi i przecierkami, jeszcze nie wychodzi mi tak jak należy. Ale, jak mawiają, trening czyni mistrza, więc dalej trenuję.

  

    Następne w kolejce były szafki nocne z mojej sypialni, ale o nich w następnym poście (dosychają). W tak zwanym międzyczasie zajęłam się drobniejszymi  rzeczami. Na warsztat wzięłam akcesoria kuchenne, też już dosyć sfatygowane. To stojak na ręcznik papierowy i stojak na noże. Oprócz przecierek zastosowałam tu technikę frotagge. Za szablon posłużyła mi stara firanka. Ten motyw pojawi się jeszcze raz w moich przeróbkach. Ale najpierw, to co w kuchni.  

Na dzisiaj tyle, idę zobaczyć, co by tu jeszcze przeszlifować i przemalować (mąż już się boi o pianino).

wtorek, 12 lipca 2016

Przeróbek ciąg dalszy

   Dzisiaj zdjęcie dokumentujące kolejną przeróbkę. Drewniany stojak-półeczka na kwiaty, zakupiony jakiś czas temu w markecie, został przemalowany na biało i ozdobiony (postarzony) metodą przecierek. Coraz bardziej mnie to wciąga. Oto efekt mojej pracy.

 Przed malowaniem






                               Po malowaniu
 
 I żeby nie było, że mój blog przestaje być dziewiarski, zdjęcie tego, co powoli powstaje. Prosty sweterek z tasiemkowej włóczki.

niedziela, 10 lipca 2016

Chusta Tercet - wersja ślubna i przeróbek ciąg dalszy

   W końcu zrobiłam zdjęcia chuście Tercet, tym razem jest to wersja ślubna. Wydziergana włóczki  Filisilk ZITRONA (mieszanka wełny i jedwabiu). Zużyłam ok. 1 1/5 motka. Wzór wymyśliłam jakiś czas temu, to kolejna chusta nim wydziergana, tym razem jednobarwna. Zdjęć będzie sporo.

 







                                                                                 

I jeszcze kilka zdjęć moich stolarsko-malarskich poczynań. Przemalowałam kolejne ramy, trzech obrazów, które wyglądały tak. Należycie zabezpieczyłam szkło.


 Efekt końcowy

 










Pod szlifierkę i pędzel poszła także rama lustra zakupionego jakiś czas temu w IKEI. 



















   Jutro "bawię" się dalej w stolarza, a w międzyczasie powstawać będzie sweterek z tasiemkowej włóczki. Kawałek już mam.









piątek, 8 lipca 2016

Odkopuję się...

Ekipa wczoraj sobie poszła, a ja sprzątam jak szalonaTak jak pisałam w poprzednim poście, zajęłam się odnawianiem drewnianych elementów mojego domu. 
         Zaczęłam od tych szafek.                                                              Teraz wyglądają tak.  
                                                                                                   

                                 





    Zeszlifowałam warstwę lakieru, oczyściłam i pomalowałam dwa razy białą transparentną farbą. Zależało mi, aby było widać rysunek  słojów, a jednocześnie rozjaśnić drzwiczki. Uchwyty zostawiłam w kolorze drewna.  To nie koniec moich przeróbek. Pod pędzel poszły małe półeczki, na których trzymam przyprawy oraz półki z sypialni, na których trzymam książki. Pomalowałam je tą samą farbą. Teraz wyglądają tak.
   Sypialnia zmieniła swój wygląd, pojawiły ogniste kolory. Białe akcenty mają stonować "Namiętność Carmen" (tak zwie się ten malinowy kolor). Remont był świetną okazją do zrobienia remanentu w moim księgozbiorze. Bardzo dużo książek oddałam do mojej wiejskiej biblioteki. Stwierdziłam, że muszę części książek się pozbyć, bo powoli mnie zasypywały. Nie, to wcale nie znaczy, że robię miejsce dla nowych. Postanowiłam nie gromadzić rzeczy, przede mną jeszcze porządki w szafach.
   Na koniec pokażę moje próby "postarzania" drewna. 



Stare, ciemne ramki przemalowałam wykorzystując metodę przecierek. Do tego celu użyłam tej samej białej farby, trochę złota w sprayu i papieru ściernego. Na koniec polakierowałam ramki bezbarwnym lakierem. Oto efekt. W mojej zaimprowizowanej stolarni schną kolejne ramy. Na pewno się pochwalę.    Na koniec zajawka ślubnej chusty, która czeka na porządną sesję zdjęciową. Margolkę wyciągnęłam z kąta, stoi obrażona, muszę poczekać, aż foch jej przejdzie i dopiero zaaranżuję sesję zdjęciową.

środa, 6 lipca 2016

Remont

Oj, dłuuugo mnie nie było na blogu. Powodów mojej obecności było kilka, przede wszystkim REMONT w domu, totalny bałagan, nieustający brak czasu. Po drodze - koniec roku szkolnego, gdzie nawał spraw nie pozwalał zająć się innymi rzeczami. W nielicznych wolnych chwilach dziergałam ślubną chustę, której jeszcze nie pokażę, bo schowałam gdzieś w pudłach. Gdy skończy się to całe zamieszanie, odkopię, obfotografuję i pokażę. Póki co, druty zamieniłam na szlifierkę, pędzle i farby. Malarze malują ściany, ja odnawiam meble. Zaczyna mnie to coraz bardziej wciągać. Myślę o nabyciu farb kredowych, aby odnowić szafki nocne w stylu shabby chic. Nie wydaje się to trudne, a szafki, które są mocno sfatygowane, zyskają nowy wygląd. Mam cały lipiec na robótki w drewnie. Pewnie za jakiś czas pokażę co nieco, i dziewiarsko i stolarsko (jak odkopię aparat fotograficzny).

Kocyki dziecięce i przeczytane

 Powstały dwa, taki sam wzór, ta sama włóczka, tylko kolory inne. Pierwszy - niebieski powstał dla malutkiego Tymka, drugi - morelowy, dla d...