Cecilienhof to ostatni pałac Hohenzollernów, będący rezydencją księcia koronnego Wilhelma i jego żony Cecylii. Został zbudowany w latach 1913-1917 w stylu angielskiego domu wiejskiego.



W tej chwili w części pałacu znajduje się luksusowy hotel, zaś w części urządzone jest muzeum. Można podziwiać jedno z pomieszczeń, które urządzone zostało na wzór kajuty. Okna pochodzą z prawdziwego statku. Był to ulubiony pokój księżnej Cecylii. Tutaj jadła śniadania, czytała. Do pokoju prowadziły schody z prywatnych apartamentów księżnej.
Pod pomieszczeniem podobno znajdowała się mała piwnica, w której umieszczono mały silnik imitujący dźwięki maszynowni na statku i wprawiał w lekkie drżenie cały pokój.
Przed zjednoczeniem Niemiec pałac należał do NRD, pełnił funkcję hotelu dla gości dewizowych oraz centrum szkoleniowego dla Demokratycznego Zrzeszenia Kobiet. W 1945 został znacjonalizowany (upaństwowiony), zaś dawni właściciele zamieszkali w rodowym zamku Hohenzollern.
Pałac Cecilienhof to również świadek ważnych historycznych wydarzeń. To tutaj właśnie miała miejsce konferencja poczdamska, gdzie spotkała się tzw. wielka trójka, czyli Churchill, Truman i Stalin, aby stanowić o dalszych losach powojennej Europy. Jak pamiętamy z historii, my Polacy nie najlepiej na tym wyszliśmy. Straciliśmy ziemie wschodnie, przesunięto nam granice na zachód, zaś wojska radzieckie stacjonowały w naszym kraju aż do roku 1993.


Na piętrze można zwiedzać prywatne apartamenty. Za fotografowanie wnętrz w każdym pałacu trzeba zapłacić 3 euro.


Zaś przed bramą powitał nas muzyk grający na flecie. Zapytał skąd jesteśmy, gdy usłyszał, że z Polski zagrał nam "Mazurka Dąbrowskiego" a potem "Hej sokoły". Flet był ulubionym instrumentem Fryderyka Wielkiego, sam na nim grywał.
W tym pałacu pomieszkiwał Wolter, istnieje hipoteza, że Ignacy Krasicki napisał tu "Monachomachię".
Wnętrz pałacu nie miałam okazji podziwiać. Natomiast ogrody mnie zachwyciły. Koniecznie
trzeba zajść na dół tarasów, aby w pełni zobaczyć piękno i harmonię tego miejsca.


Jak przystało na dziewiarkę, nie spędzałam podróży bezproduktywnie. W autokarze powstała duża część szala, o którym będzie w następnym poście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz