

Chodząc ulicami miasta natknąć można się na małe figurki przedstawiające średniowiecznych żaków. Co prawda Inowrocław nie miał wyższej uczelni, jednak figurki są. Wskazują one ciekawe miejsca, które warto zobaczyć. Trzy z nich stoją na deptaku - przy poczcie, na Placu Klasztornym i przy Rynku. Idąc po deptaku warto spojrzeć pod nogi, gdyż można dostrzec tablice przedstawiające najciekawsze budowle Inowrocławia.

W nowoczesnym budynku Pijalni Wód można napić się również pysznej kawy i spróbować deseru o nazwie "Solankowy odlot", zwidzieć Palmiarnię, a także kujawską chatę.
Miasto mnie urzekło, tężnie piękniejsze, niż te w Ciechocinku. Chciałabym tu wrócić wiosną lub latem, gdy przyroda jest w pełni rozkwitu. Olbrzymi teren Parku Zdrojowego zachęca do fizycznej aktywności ( wielu tu biegaczy i chodzących z kijkami). Warto przejść się ulicą Solankową z zabytkowymi willami i Muzeum Jana Kasprowicza. Podczas naszych spacerów po mieście trafiliśmy do maleńkiego antykwariatu, (na przeciwko szkoły muzycznej), z którego trudno mojemu mężowi było mnie wyciągnąć. Przede wszystkim dlatego, że na półkach stało mnóstwo płyt z muzyką lat 80-tych ubiegłego stulecia ( o rany, jak to brzmi), kilka takich płyt kiedyś posiadałam w młodości, zdobyte wtedy z wielkim trudem. Poza tym przy półkach z oryginalnymi komiksami Papcia Chmiela i nie tylko, mogłabym spędzić cały dzień., Cóż, miło było cofnąć się w czasie. Dodatkowo przesympatyczny i rozmowny antykwariusz opowiedział wiele ciekawych rzeczy.
Wiedzy o Inowrocławiu można zaczerpnąć między innymi tutaj (klik).
Żeby nie było, że nie dziergałam nic, w ramach drutoterapii (wszak do sanatorium pojechałam) dziergałam szal w fuksjowym kolorze. Kolor idealnie pasujący do cudnych tulipanów, którymi zostałam obdarowana po powrocie do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz