Z czerwonego nici... Czy macie tak czasami, że jesteście na finiszu robótki i nagle stwierdzacie, że to nie jest to, o co Wam chodziło? Mnie tak się właśnie ( nie po raz pierwszy zresztą) zdarzyło. Już kończyłam przeróbkę czerwonego swetra, gdy nagle straciłam do niego serce, bo nagle przestała mi się ta koncepcja podobać. W zasadzie sweter powstawał bez koncepcji, ot tak sobie wrzuciłam na druty sprutą włóczkę. I czasami, takie bez koncepcji, okazywały się świetną dzianiną. Ta nie.
Rzuciłam w kąt, i otworzyłam szafę, w której kolejne rzeczy czekają na swoją kolej, by zmienić formę. I chwyciłam jedwabny melanż, który prezentowałam już w dwóch wersjach.
wersja pierwsza wersja druga
Przestały mi się podobać "ogony" w tej bluzeczce, takie jakieś za długie się zrobiły. Nie sprułam całości, tylko do momentu, gdy wzór zaczął rozchodzić się w V na dole. Rzędami skróconymi wyrównałam linię bluzeczki i dalej, do końca, dziergałam na okrągło.
Teraz bluzeczka lepiej na mnie leży, jest bardziej praktyczna "ogony" nie wystają spoza marynarki. I można powiedzieć, że mam nową bluzeczkę wiosenno - letnią.
wersja trzecia
Czerwona linia pokazuje, jak modelowałam bok bluzeczki.
Ciekawy efekt można osiągnąć przerabiając rzędy skrócone np. lewymi oczkami. Wtedy lepiej byłoby widać konstrukcję swetra. I może to właśnie będzie nowa koncepcja na czerwony?
Ślicznie wyszła Ci ta bluzeczka. Bardzo ładnie wygląda na człowieku.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to wersja pierwsza była najlepsza:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńI ja tak mam, Małgosiu:)) Ile razy już kończyłam sweter, serwetę czy obrus, to nieraz wystarczył dosłownie moment, by spruć, bo nie podobało mi się...
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, byśmy dobrze się czuli w tych rzeczach, które przerabiamy, bo o to w tym chodzi! I myślę, że przeróbka udana - podoba mi się też:))
Serdecznie pozdrawiam:))